Mimo że według konstytucjonalistów to jeden z nielicznych - zgodnych z prawem - sposobów na odłożenie terminu głosowania, to władze partii rządzącej traktują go jako ostateczność. Przypomnijmy, że głowę państwa powinniśmy wybrać już w niedzielę, choć wiadomo, że nie będzie to możliwe. Politycy musieliby zaprzeczyć sami sobie Najważniejsi politycy PiS-u musieliby zaprzeczyć sami sobie, bo od tygodni powtarzali, że nie ma przesłanek do wprowadzenia tego stanu. Teraz, kiedy rząd przystąpił do drugiego etapu odmrażania gospodarki i tłumaczy, że radzi sobie ze skutkami epidemii, musiałby zaprzeczyć swojej narracji. Rozmówcy RMF twierdzą, że na przeszkodzie stoi też fakt, że Jarosław Kaczyński musiałby de facto przyznać rację opozycji, która od tygodni apeluje o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Możliwe trzy scenariusze Co ciekawe, za stanem klęski opowiedział się w środę senator PiS-u Jan Maria Jackowski, ale to wypowiedź zaprzeczająca oficjalnemu stanowisku kierownictwa. Partia rządząca rozważa więc trzy scenariusze: nieprzeprowadzanie wyborów w niedzielę, co według polityków partii rządzącej wymusiłoby na Sądzie Najwyższym uznanie nieważności wyborów i zarządzenie kolejnego terminu przed wygaśnięciem kadencji Andrzeja Dudy, wybory mieszane przeprowadzone po przychylnej opinii Trybunału Konstytucyjnego, albo głosowanie kopertowe, o ile uda się stłumić bunt części posłów Porozumienia. Patryk Michalski Arkadiusz GrochotCzytaj więcej na RMF24.pl