To już pewne - wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca. W środę przed południem (3 czerwca) termin głosowania podała oficjalnie marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Po południu z kolei w Dzienniku Ustaw zostało opublikowane postanowienie marszałek w sprawie zarządzenia wyborów wraz z obowiązującym kalendarzem wyborczym. Wynika z niego m.in., że termin rejestracji komitetów wyborczych minie w piątek, 5 czerwca, a w środę, 10 czerwca, minie termin rejestracji nowych kandydatów. Do zarejestrowania kandydata na prezydenta potrzeba 100 tys. podpisów. A jedynym nowym (póki co) kandydatem w prezydenckim wyścigu jest prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Ma on więc niespełna siedem dni na to, by móc rywalizować m.in. z Andrzejem Dudą. "Zrobimy wszystko, żeby zdążyć" - zapewniali w rozmowie z Interią posłowie KO. Pojawiły się wątpliwości Rafał Trzaskowski podpisy zaczął zbierać niedługo po wystąpieniu marszałek Sejmu - ok. godz. 13. wraz z liderami KO pojawił się w warszawskim Pasażu Stefana Wiecheckiego "Wiecha". Tylko że, jak zaznacza Państwowa Komisja Wyborcza, podpisy pod kandydaturą na prezydenta można zbierać po opublikowaniu w Dzienniku Ustaw postanowienia marszałka Sejmu w sprawie wyborów. Owe postanowienie zostało opublikowane kilka godzin później. Szef PKW, Sylwester Marciniak, pytany przez dziennikarzy jeszcze przed publikacją postanowienia, czy w takim razie podpisy zebrane już do tego momentu pod kandydaturą Trzaskowskiego będą ważne, odpowiadał wymijająco: "Pytanie, kiedy one trafią do PKW. Zgodnie z kalendarzem zaopiniowanym przez PKW, do piątku jest czas na zebranie podpisów ewentualnie dla nowych komitetów wyborczych. Ta pierwsza pula to jest tysiąc podpisów, natomiast kwestia kandydatów, czyli 100 tys. podpisów, to do środy, 10 czerwca, włącznie". "Co do zasady, zbieranie podpisów przed publikacją zarządzenia o wyborach, przynosi skutek nieważności" - mówił. Z duchem prawa - Ze ściśle formalistycznego punktu widzenia, patrząc na literę prawa, PKW ma rację - dopiero opublikowanie w publikatorze oficjalnym postanowienia w sprawie wyborów wdraża całą procedurę, również tę związaną ze zbieraniem podpisów - mówi dr Mikołaj Małecki, ekspert prawa karnego z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego. - Wiemy jednak, co sama PKW stwierdziła w sprawie wyborów 10 maja - uznała, że 10 kandydatów to "brak kandydatów". Nagięła tym samym przepisy, można powiedzieć, że postanowiła patrzeć na ducha prawa - zaznacza. I w przypadku zbierania podpisów przez Rafała Trzaskowskiego, zdaniem eksperta, PKW powinna pójść z duchem prawa. Przemawia za tym kilka czynników. - To nie jest standardowa procedura, że w ciągu trzech tygodni mają być przeprowadzone wybory. Jesteśmy w sytuacji ekstremalnej. Trzeba wziąć pod uwagę wyjątkowo krótki czas na przygotowanie się do wyborów i zebranie podpisów. Poza tym wiadome było wszem i wobec, po wystąpieniu marszałek Sejmu, że wybory odbędą się 28 czerwca, więc wydaje mi się, że nie ma żadnego powodu, żeby tak ściśle formalistycznie podchodzić do kwestii podpisów zebranych tego dnia, w którym obwieszczono datę głosowania. Brałbym pod uwagę również fakt, że pozostali kandydaci są w o wiele bardziej uprzywilejowanej sytuacji niż kandydat KO - oni dziedziczą podpisy z poprzednich wyborów. Ale decyzja będzie oczywiście należała do PKW - tłumaczy dr Małecki. - Formalne czekanie na ogłoszenie w Dzienniku Ustaw nie powinno pełnić większej roli, a już na pewno nie powinno pełnić żadnej roli pod kątem ewentualnej czyjejś odpowiedzialności za zbieranie tych podpisów wcześniej - podkreśla w rozmowie z Interią.