Prezydent Warszawy, kandydat KO na prezydenta RP Rafał Trzaskowski zapytany przez dziennikarzy na konferencji w Koninie, czy ewentualne przeprowadzenie wyborów 28 czerwca uważa za zbyt wczesne, odpowiedział, że jest przygotowany na każdy termin. "Ja jestem gotów na każdą datę wyborów" - zapewnił. Podkreślił, że wybory powinny zostać przygotowane w sposób demokratyczny, na podstawie Kodeksu wyborczego, pod nadzorem PKW i przy współpracy z samorządowcami. "Dlatego że przecież my będziemy współorganizować te wybory, jako samorządowcy, rząd musi wreszcie z nami zacząć na ten temat rozmawiać. I wtedy każda data jest możliwa. A Senat jest po prostu instytucją niezależną i poważną. W związku z tym rozpatruje to, co się w tej chwili dzieje, zgłasza poprawki. Do tego jest powołany" - powiedział. "Myślę, że będziemy gotowi na koniec czerwca" Dodał, że ostateczny termin wyborów będzie wynikał przede wszystkim ze stanowiska, jakie zajmie Senat. "Dlatego że Senat jest powołany do tego, żeby przygotować dobre prawo wyborcze. Niestety w Sejmie dzisiaj większość często pracuje tak, że próbuje kolanem przepychać rozwiązania w nocy - wiem, bo byłem posłem. Każde rozwiązanie, które ta większość próbuje przepchnąć kolanem, później trzeba siedem razy poprawiać" - ocenił polityk. "Senat jest właśnie powołany do tego, żeby przeprowadzić proces, zgłosić poprawkę tak, żeby zadbać o to, żeby ten proces był demokratyczny" - podkreślił. Dodał, że jeżeli rząd szybko zacznie rozmowy z samorządowcami na temat przygotowania wyborów, będzie czas na rejestrację komitetów wyborczych i zebranie podpisów poparcia kandydatów. "Myślę, że będziemy gotowi na koniec czerwca" - powiedział. "Natomiast jeżeli rząd nie będzie nas poważnie traktował, nie będzie chciał rozmawiać o tym, jak te wybory organizować albo będzie chciał znowu zrzucać odpowiedzialność na samorząd - to wtedy trudno będzie mówić o prawdziwej współpracy. Ale ja jestem gotowy na każdą datę" - zapewnił. Prace Senatu W poniedziałek rozpocznie się trzydniowe posiedzenie Senatu. Senatorowie zajmą się m.in. ustawą o wyborach prezydenckich. Ustawa zakłada głosowanie metodą mieszaną - w lokalach i dla chętnych - korespondencyjnie. Rozpisanie nowych wyborów jest konieczne, ponieważ nie odbyło się głosowanie zarządzone na 10 maja. Ustawę o szczególnych zasadach organizacji wyborów powszechnych na prezydenta zarządzonych w 2020 r. z możliwością głosowania korespondencyjnego Sejm uchwalił 12 maja, dzień później trafiła ona do Senatu. Choć ustawa zakłada możliwość ponownej rejestracji kandydatów, którzy mieli wziąć udział w wyborach prezydenckich 10 maja (bez konieczności ponownego zbierania podpisów poparcia), to daje też prawo startu nowym kandydatom. Ustawa nakłada ponadto na marszałka Sejmu obowiązek określenia, po zasięgnięciu opinii PKW, tzw. terminarza wyborczego, czyli dni, w których upływają terminy wykonania poszczególnych czynności wyborczych przewidzianych w Kodeksie wyborczym i w ustawie. Ustawa miałaby wejść w życie następnego dnia po jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw. Ustawą w Senacie zajmowały się trzy połączone komisje, które przerwały posiedzenie do poniedziałku. Podczas obrad komisji we wtorek wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica) zgłosiła poprawkę, zgodnie z którą ustawa miałaby wejść w życie 6 sierpnia. Takie vacatio legis powodowałoby, że wybory prezydenckie odbyłyby się już po zakończeniu kadencji prezydenta Andrzeja Dudy. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zarzucił w środę opozycji celowe opóźnianie prac nad tą ustawą w Senacie. Przekonywał, że wybory prezydenckie powinny odbyć się 28 czerwca, aby 6 sierpnia mógł zostać zaprzysiężony nowy prezydent. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki (KO) wielokrotnie zapewniał, że opozycji chodzi jedynie o "porządną pracę" nad ustawą.