Pod tekstem podpisanych jest 19 politologów, m.in. z Uniwersytetu Warszawskiego, Jagiellońskiego czy Wrocławskiego. W internecie pod listem podpisywać się mogą kolejne osoby. Sygnatariusze listu piszą, że wybory prezydenta to jedno z najważniejszych wydarzeń politycznych każdego narodu i święto demokracji. "Konstytucja, zgodnie ze standardami państwa demokratycznego stanowi, że Prezydent jest wybierany przez Naród w wyborach: powszechnych, równych, bezpośrednich oraz w tajnym głosowaniu. Projekt ustawy, który jest obecnie procedowany nie zapewnia żadnego z tych czterech przymiotów" - piszą. I tłumaczą: "Wybory nie będą powszechne ponieważ wielu obywateli nie będzie miało szansy oddać głosu. Dotyczy to np. osób przebywających poza swoim miejscem zamieszkania czy Polaków za granicą". Ich zdaniem wybory nie będą też równe, bo kandydaci na prezydenta nie mieli takich samych szans zaprezentowania programów. "Zakaz organizowania publicznych zgromadzeń w praktyce uniemożliwił prowadzenie kampanii wyborczej polegającej na spotkaniach z wyborcami" - uważają. W ich ocenie wybory nie będą także bezpośrednie. "Żaden z wyborców nie będzie miał pewności, że jego głos został zaliczony kandydatowi, którego wspiera. Karta wyborcza będzie musiała przejść bardzo długą drogę od jej wypełnienia do policzenia głosu" - komentują. Wątpliwości ich budzi również to, czy wybory będą przeprowadzone w sposób tajny. "Istnieje niemal pewność, że przy minimum złej woli będzie można sprawdzić kto i jak głosował! Karta wyborcza znajdzie się w jednym pakiecie z informacjami takimi jak PESEL" - napisano w liście. Mówią stanowcze "nie" "Dlatego też wybory w proponowanej formule nie powinny się odbyć!" - uważają autorzy. W ich ocenie "kandydat wybrany w wyniku takich wyborów nie będzie miał pełnej legitymizacji do sprawowania urzędu Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, któremu należy się zaufanie i respekt". Politolodzy uważają, że sytuacji tej nie zmieni przesunięcie wyborów o kilka czy kilkanaście dni, czy też zastosowanie korespondencyjno-stacjonarnej formuły. "Apelujemy o szacunek dla wartości, które wspólnie wyznajemy i odłożenie wyborów do czasu, kiedy będą mogły być przeprowadzone zgodnie z obowiązującym prawem oraz normami państwa demokratycznego". Stan klęski żywiołowej jedynym rozwiązaniem? Wskazują na art. 228 Konstytucji, która daje możliwość wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, co pozwoli zorganizować wybory za kilka miesięcy w formule, której nikt nie będzie mógł podważyć. "Nie jesteśmy przeciwnikami wyborów korespondencyjnych, ale muszą być one rzetelnie i transparentnie przygotowane. To wymaga czasu. Teraz powinniśmy uczynić wszystko, aby w niedalekiej przyszłości przeprowadzić wybory tradycyjne w lokalach wyborczych, chociażby po krótkiej, ale uczciwej kampanii wyborczej" - piszą. "Niezależnie od tego, jakie mamy poglądy, przed wyborami zawsze kierowaliśmy do naszych studentów jedno, wspólne wezwanie: korzystajcie z waszego prawa do głosowania. To podstawa demokracji" - uważają. "Zostało kilkadziesiąt godzin, aby wygrał rozsądek" I zwracają uwagę, że dzisiaj nawet w tej kwestii Polska została podzielona. "Kandydaci na prezydenta i wyborcy nie spierają się o wizje przyszłości naszej ojczyzny, ale o to, czy iść, czy nie iść na wybory!" - czytamy w petycji. "Zostało kilkadziesiąt godzin, aby wygrał rozsądek. Nie chcemy uczyć przyszłych studentów o maju 2020 roku jako o jednym z najczarniejszych miesięcy w historii politycznej Polski" - piszą. Apelują do posłów, senatorów oraz prezydenta o namysł nad konsekwencjami podejmowanych decyzji. "Teraz nie jest jeszcze za późno, ale za chwilę już będzie" - piszą. Wśród autorów listu są m.in.: dr hab. Dominik Antonowicz (prof. UMK), dr hab. Maciej Duszczyk (UW), dr hab. Anna Kurowska (UW), dr hab. Paweł Laidler (prof. UJ), dr hab. Kamil Minkner (prof. Uniwersytetu Opolskiego), dr hab. Patrycja Matusz (prof. UWr), dr hab. Tomasz Słomka (UW) czy prof. Dariusz Stola (Instytut Studiów Politycznych PAN).