Przypomnijmy, że w środę, 6 maja, późnym wieczorem, Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin we wspólnym komunikacie poinformowali o uzgodnieniu porozumienia wyborczego. Poinformowali, że "po 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie". W artykule opublikowanym przez "Gazetę Wyborczą" autor zauważa, że wpisywanie do politycznego porozumienia gwarancji decyzji SN to praktyka niespotykana. Ponadto stwierdzenie nieważności wyborów odbywa się wówczas, gdy faktycznie się one odbędą, nie zaś jako efekt ich całkowitego odwołania. Na jakiej podstawie prawnej nie dojdzie do głosowania 10 maja? - pyta dr Łukasz Chojniak. "Równie dobrze można będzie podobne porozumienie zawrzeć przed każdym terminem głosowania w kolejnych wyborach. Chyba że akurat politycznie wygodne będzie jednak uznać wybory" - przekonuje. Marszałek w impasie? Prawnik zauważa także inną ważną zależność. "Zgodnie z art. 128 ust. 2 konstytucji wybory Prezydenta Rzeczypospolitej zarządza Marszałek Sejmu na dzień przypadający nie wcześniej niż na 100 dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego Prezydenta Rzeczypospolitej" - przytacza fragment ustawy zasadniczej. Co to oznacza? Nawet jeśli SN orzeknie nieważność nieprzeprowadzonych wyborów, marszałek Elżbieta Witek jest w potrzasku między terminami obwarowanymi konstytucją. Koniec kadencji prezydenta Andrzeja Dudy wypada 6 sierpnia, 75. dzień przed jej upływem to 23 maja - wylicza ekspert. Zatem to właśnie tego dnia musiałyby się odbyć wybory prezydenckie w naszym kraju. Termin ten jest jednak problematyczny z uwagi na inne wymogi wyborczego kalendarza. Dlatego, z informacji przekazanych Polsat News przez Kamila Bortniczuka z Porozumienia wynika, że nowy termin wyborczy jest szykowany na początek lipca. "Jeśli Andrzej Duda nie złoży urzędu przed czasem i skończy kadencję w konstytucyjnym terminie 6 sierpnia, to żadnych wyborów w lipcu być nie może. A jeśli będą, to niezgodnie z konstytucją" - podsumowuje dr Chojniak.