- Zostałam pozbawiona głosu - informuje wzburzona pani Joanna (dokładne dane do wiadomości redakcji). - Odebrano mi możliwość oddania głosu w bardzo ważnych wyborach - podkreśla. Pani Joanna pojawiła się w obwodzie nr 367 w szkole podstawowej przy ul. Kowieńskiej 12/20 na warszawskiej Pradze Północ około godziny 20.45. Przedstawiciel komisji poinformował jednak, że karta została już wydana. Kobieta próbowała wyjaśnić sytuację. - Zapytano mnie, czy znam podpisy sąsiadów. Oczywiście, że nie znam - powiedziała. - Przedstawiciel komisji wykonał telefon do komisarza. Ostatecznie karty nie otrzymałam, poinformowano mnie jedynie, że sprawa zostanie ujęta w notatce - dodała. Co w takiej sytuacji? Jak wygląda procedura? - Najczęstszą przyczyną w takich przypadkach jest wydanie karty komuś znajdującemu się bezpośrednio niżej lub wyżej w spisie wyborów. Nie wiem, jakie były przyczyny w tej konkretnej sytuacji, ale tego typu pomyłki się zdarzają - mówi Interii Rafał Wagner, przewodniczący Okręgowej Komisji Wyborczej w Warszawie. - Jeśli komisja jest w stanie ustalić, na czym polegał ewidentny błąd, czyli zidentyfikować, kto się podpisał, na przykład członek rodziny, czy sąsiad, przewodniczący wraz z drugim członkiem komisji w polu uwagi na wpisie dokonuje adnotacji i wtedy wydawana jest karta. Jeśli nie można ustalić, na czym ten błąd polegał i kto zagłosował za tę osobę, niestety taka osoba nie będzie mogła zagłosować - wyjaśnia. Dodaje, że podobna sytuacja zdarzyła się podczas poprzednich wyborów - kartę przynależną ojcu wydano jego synowi, właśnie w wyniku złożenia podpisu w sąsiednim polu. Wówczas syn przyszedł jeszcze raz do komisji, potwierdził swój podpis, komisja wprowadziła w uwagach odpowiednią adnotację i wydała ojcu kartę do głosowania. Błąd komisji - zagłosować nie można - To błąd komisji, która nie dopilnowała, by właściwa osoba się podpisała we właściwym miejscu. Możliwość naprawienia teoretycznie istnieje, ale komisja musi mieć przekonanie, że rzeczywiście można zidentyfikować osobę, która głosowała i że była ona uprawniona do głosowania. To kwestia ustalenia, kto mógł zagłosować. Często wyborca zna sąsiadów - powiedział Rafał Wagner. Tym razem, biorąc pod uwagę, że sytuacja wyniknęła pod koniec pracy lokalu wyborczego, naprawienie błędu nie było możliwe. - W tej chwili to już nieodwracalne, nie jesteśmy w stanie nic zrobić - powiedział. Ale to niejedyny przypadek, gdy wyborca nie mógł oddać głosu. Jak informuje przewodniczący Okręgowej Komisji Wyborczej w Warszawie, pojawiło się "trochę zgłoszeń" wyborców, którzy przez ePUAP starali się dopisać do spisu wyborców. - Były sytuacje, że wyborcy, nawet ci, którzy dostawali potwierdzenie wpłynięcia wniosku, nie mogli zagłosować. Tu jednak my jako Komisja Okręgowa nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć, gdzie był błąd. Za ePUAP odpowiada minister cyfryzacji - informuje Wagner. Dodaje, że ci wyborcy powinni jak najszybciej wyjaśnić sytuację w urzędzie dzielnicy czy w gminie, by móc zagłosować przynajmniej w drugiej turze wyborów. Monika Borkowska