Według wstępnych wyników sondażowych Magdalena Ogórek otrzymała 2,4 proc. głosów. Sojusz odnotował tym samym najniższy wynik w wyborach prezydenckich w swojej historii. - Nadszedł czas na zjednoczenie środowiska lewicy - komentują politycy SLD. W poniedziałek miała się odbyć konferencja kierownictwa SLD. Po południu została jednak odwołana. Jak podano na Twitterze, powodem była nieobecność szefa sztabu Leszka Aleksandarzaka. Nieoficjalnie działacze Sojuszu przyznają, że nastroje w partii nie są najlepsze i porażka SLD w wyborach będzie przedmiotem sobotniego zarządu partii. Odpowiedzialnością w pierwszej kolejności - jak mówią nieformalnie - należy jednak obarczyć przede wszystkim samą kandydatkę, która zdystansowała się w czasie kampanii od partii, uznając, że jest kandydatką niezależną. Zdaniem działaczy żadnych zmian personalnych w Sojuszu nie będzie. - Jeśli zaczniemy teraz robić roszady personalne, to czekają nas trzy miesiące kłótni, a tego nikt nie chce przed wyborami parlamentarnymi - powiedział jeden z członków kierownictwa Sojuszu. Sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski powiedział, że teraz nadszedł czas na konsolidację środowisk lewicowych i wypracowanie "nowej jakości". Pytany, z kim Sojusz chce rozmawiać, odpowiedział: "Ze wszystkimi. SLD nie będzie stawiać warunków". Zawieszony w prawach członka polityk SLD Grzegorz Napieralski powiedział dziennikarzom, że wynik Pawła Kukiza, który według sondażu uzyskał 20,5 proc. głosów, pokazuje, że jest przestrzeń na nowoczesną, racjonalną partię polityczną lub ruch polityczny. - Albo zbudujemy coś od nowa - nowy program, nowy język, nowi ludzie - albo nie będzie, kto miał zgłaszać lewicowych ustaw w parlamencie. Ostrzegam przed tym - podkreślił. Pytany przez dziennikarzy, czy sam planuje założyć nowe ugrupowanie, odpowiedział, że będzie rozmawiać "z koleżankami i kolegami". "Nie ma miejsca w tym nowym otwarciu dla Leszka Millera" - Nawoływałem, prosiłem rozmawiałem pół roku temu - dokonujmy zmian, że SLD nie ma szans w takiej formule wejść do parlamentu, co się potwierdziło w wyborach prezydenckich - podkreślał Napieralski. Dodał, że został za to zawieszony w prawach członka partii, a teraz jego koledzy mówią to samo, co on pół roku temu i nikt ich z partii nie wyrzuca. - I wierzę głęboko, że jeżeli Leszek Miller odejdzie - a w to głęboko wierzę - uda się to zrobić również z ludźmi z SLD - podkreślił. - Już nie ma miejsca w tym nowym otwarciu dla Leszka Millera - zaznaczył Napieralski. Dodał, że nowy ruch, by był wiarygodny, musi składać się z ludzi młodych, chętnych do pracy. W odpowiedzi na te słowa Gawkowski podkreślał, że konsolidacja na lewicy oznacza otwarcie się na wszystkich i współpracę ze wszystkimi. - Jeśli na początku próbujemy kogoś wykluczać, to oznacza, że z góry skazujemy ten projekt na porażkę. SLD rozpoczyna rozmowy i nikogo z tych rozmów nie będzie wykluczać - podkreślił. "W piątek zostaną podane personalia" Budowę nowej formacji Wolność i Równość zapowiedzieli w poniedziałek: Magdalena Środa, Jan Hartman, Kazimierz Kik i Genowefa Grabowska. W liście zaapelowali o jedność lewicy, wspólny program i wspólny start w wyborach parlamentarnych. "Słabość polskiej lewicy stanowi jeden z przejawów tej niebezpiecznej dla Polski sytuacji" - pisali. Według wcześniejszych doniesień budowaniem nowej siły politycznej zainteresowany był też Andrzej Rozenek - były rzecznik Twojego Ruchu, który odszedł z partii na początku marca. Pytany o to, polityk odwołał do listu profesorów. - W piątek zostaną podane personalia - dodał. Pytany, czy znajdzie się wśród działaczy nowej formacji, odpowiada: "To się okaże w piątek". W niedzielę po podaniu pierwszych sondażowych wyników szef Sojuszu Leszek Miller nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Dopytywany o wynik kandydatki Miller zapraszał na konferencję prasową, która miała się odbyć w poniedziałek. - Nie mam państwu nic więcej do dodania - mówił. - To nie jest porażka - przekonywał z kolei Aleksandrzak. Zapowiedział, że sztab przeanalizuje, "dlaczego kandydatka nie uzyskała poparcia, na jakie początkowo liczyliśmy"