"Prawdą jest, że zarówno przekroczenie 90 tys. zarejestrowanych wyborców na terenie Wielkiej Brytanii czy ponad 50 tys. na terenie Niemiec to dotychczasowy rekord" - pisze Grajewski. Zauważa jednak, że wobec - jak się szacuje - nawet 1 mln Polaków na Wyspach 90 tys. zarejestrowanych wyborców to niewielki odsetek. Podobnie sytuacja wygląda w Niemczech. Tam zgodnie z oficjalnymi meldunkami przebywa blisko 900 tys. Polaków. 50 tys. z nich zarejestrowało się i udało do lokali wyborczych w różnych częściach Niemiec, by oddać głos. "Przy ogólnej frekwencji, która przekroczyła 60 proc. wszystkich uprawnionych, te liczby wydają się być raczej dowodem nie na mobilizację, a na brak zaangażowania" - komentuje korespondent. Jak pisze, tłok i kolejki w komisjach wyborczych za granicą są głównie efektem braku pomysłu na to, jak efektywnie zorganizować głosowanie przy wykorzystaniu dostępnej infrastruktury. Ambasady i konsulaty były bowiem tworzone jeszcze przed masową migracją Polaków do zachodnich krajów Europy. Więcej w "DGP".