Zdzisław Moniuszko opowiada, że tuż przed identyfikacją ciała Ewa Kopacz ostrzegła rodzinę, że będzie to "bardzo trudne". Minister zdrowia miała powiedzieć, że "wszystkie ciała, które pozostały jeszcze do rozpoznania, są rozczłonkowane, że właściwie do rozpoznania pozostały tylko szczątki ciał". Ojciec Justyny Moniuszko mówi, że jego żona był tą wiadomością "porażona". Jak się okazało, Ewa Kopacz wprowadziła rodzinę w błąd, ponieważ ciało kobiety było w stanie nienaruszonym. "Pani minister niepotrzebnie doprowadziła żonę do kolejnej już, strasznej traumy". Okazało się jednak, że ciało Justyny Moniuszko nie zostało przed identyfikacją umyte. Było pokryte błotem. Dopiero po interwencji rodziny Rosjanie umyli ciało. Skandaliczne błędy Zdzisław Moniuszko przyznaje, że w opisie ciała sporządzonym przez stronę rosyjską były skandaliczne błędy. W dokumentach wpisano imię i nazwisko innej osoby. Rodzina za pośrednictwem tłumacza poinformowała o tym Rosjan. Ale - jak przyznaje pan Zdzisław - nie wie "co było dalej z tą sprawą". Co więcej, strona rosyjska miała nie zgodzić się na to, by do trumny Justyny Moniuszko włożyć różaniec, a także, by ubrać ją w strój przygotowany przez rodzinę. Ojciec ze smutkiem przyznaje, że wśród rzeczy kobiety nie było pierścionka, a także szwajcarskiego zegarka. Zdzisław Moniuszko mówi także, że nie wierzy, w to że w najbliższym czasie poznamy "rzeczywisty przebieg zdarzeń", który doprowadził do katastrofy. Przekonuje, że zarówno komisja Millera, jak i prokuratura "przyjęły pozycję strusia". "Głowa w piach, a kuper w stronę tych, którzy mają poważne wątpliwości co do ustaleń ich specjalistów" - ocenia Moniuszko. Dodaje, że ma poczucie, że nie ma się do kogo zwrócić w tej sprawie. Jak mówi, nawet premier na spotkaniu z rodzinami "potrafił obrazić wdowę". Pytany o sprawę ekshumacji ofiar katastrofy przyznaje, że nie ma pewności, że w rodzinnym grobie spoczywa ciało Justyny Moniuszko. "Ujawnienie rażących zaniedbań zasiało niepokój" - powiedział.