"Jeżeli faktycznie mieliśmy do czynienia z realnym zagrożeniem najwyższych organów państwa, dlaczego prokuratura i ABW zwolniły pozostałe osoby, które miały być zaangażowane w tę sprawę" - pyta Antoni Macierewicz. "W sytuacji kiedy grupa ludzi współpracuje w celu dokonania zamachu na państwo, zostawia się ich samym sobie, aby odpowiadali z wolnej stopy? Przecież to w takim razie szalenie niebezpieczni przestępcy" - mówi "Codziennej" b. szef kontrwywiadu wojskowego. Cała operacja była prowadzona przez ABW od jesieni 2011 r. Wtedy to na forach internetowych Brunon K. miał poszukiwać potencjalnych wspólników. Służby - jak utrzymują - od początku bardzo dokładnie obserwowały działania rzekomego zamachowca. Wprowadziły do jego otoczenia swoich agentów, którzy brali udział w prowadzonych przez niego szkoleniach. "Jeżeli ABW miała zweryfikowane dane operacyjne na temat tego, że ten człowiek miał złe zamiary i gromadził materiały wybuchowe, żeby wysadzić Sejm, to wówczas taka prowokacja mogłaby być dopuszczalna - tłumaczy "Codziennej" karnista prof. Piotr Kruszyński. Podkreśla jednak, że nie wolno kreować przestępstw i jest to karalne. "Te dane są jednak ściśle tajne i jest mało prawdopodobne, byśmy się dowiedzieli, jak było - mówi.