Komisja weryfikacyjna podjęła decyzję w sprawie nieruchomości przy ul. Kazimierzowskiej 34 w końcu czerwca 2018 r. Uchyliła wtedy decyzję zwrotową, nakazała ponowne rozpatrzenie sprawy i przejęcie nieruchomości w zarząd przez miasto. Położony na Mokotowie budynek został zreprywatyzowany na rzecz byłego urzędnika stołecznego magistratu Jakuba R. Od decyzji komisji do sądu administracyjnego nie odwołał się Jakub R. Odwołanie natomiast - odnoszące się do treści uzasadnienia decyzji komisji - złożyli pełnomocnicy magistratu. "Miasto długo zastanawiało się, czy składać tę skargę. (...) Jednak skargę złożyliśmy, bo liczymy na to, że sąd odniesie się, co my mamy badać i jak my mamy badać" - mówiła przed WSA pełnomocniczka miasta mec. Zofia Gajewska, nawiązując do nakazu komisji, aby miasto ponownie rozpatrzyło sprawę Kazimierzowskiej 34. Przedstawiciele komisji weryfikacyjnej wnosili zaś o oddalenie skargi. "Decyzja komisji była zgodna z interesem miasta, więc nie miało ono interesu prawnego, żeby składać w tej sprawie skargę" - mówiła reprezentująca komisję dyrektor departamentu prawa administracyjnego w resorcie sprawiedliwości Anna Dalkowska. Uzasadnienie wyroku WSA po blisko trzech godzinach rozpatrywania sprawy orzekł o oddaleniu skargi. "Miasto Warszawa złożyło skargę wyłącznie na uzasadnienie decyzji komisji. Sąd mógłby uchylić decyzję uwzględniając skargę, gdyby uznał, że naruszenia, na które powołuje się skarżący, miały wpływ na ostateczną treść decyzji" - podkreśliła w uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Wesołowska. Jak zaznaczyła, w przypadku oceny przez sąd, iż decyzja jest słuszna i odpowiada prawu, to "nawet gdy uzna się, iż fragmenty uzasadnienia są wadliwe - sąd nie ma możliwości wyeliminowania takiej decyzji z obrotu". Sędzia podkreśliła, że w tej sprawie sąd ocenił, iż decyzja "odpowiada prawu, a podnoszone przez skarżących zarzuty dotyczące treści uzasadnienia - aczkolwiek słuszne - pozostały bez wpływu na ostateczny wynik sprawy". Jak przypomniał WSA, zgodnie z ustawą komisja może uchylić decyzję zwrotową m.in., gdy "nieruchomość warszawska jest zamieszkana przez lokatorów, którym do dnia wydania decyzji reprywatyzacyjnej nie zapewniono lokali zamiennych lub lokali socjalnych". "Sąd uznaje, że ten przepis daje podstawę do uchylenia decyzji, ale wyłącznie, gdy dojdzie do sytuacji nękania lokatorów" - powiedziała sędzia Wesołowska. W związku z tym WSA zaznaczył, że miasto przy ponownym rozpoznaniu sprawy będzie musiało zbadać, czy sytuacja lokatorów tej nieruchomości może stanowić przeszkodę do wydania decyzji zwrotowej. Argumentacja komisji Komisja w czerwcu zeszłego roku w swym rozstrzygnięciu uzasadniała, że "decyzja reprywatyzacyjna została wydana z rażącym naruszeniem zasad prawdy obiektywnej, pomimo nieustalenia posiadania nieruchomości warszawskiej przez dotychczasowych właścicieli". Dodawała, że "w dacie wydania decyzji reprywatyzacyjnej prezydent Warszawy nie dysponował pełnymi odpisami aktów notarialnych, na podstawie których ostatecznie nieruchomość przy ul. Kazimierzowskiej 34 weszła w posiadanie Jakuba R.". Według komisji Jakub R. nabył roszczenia do Kazimierzowskiej 34 za 45 tys. zł, a nieruchomość warta była ponad 3 mln zł. "Jakub R. zaprzestał wykonywania koniecznych remontów i prac porządkowych w kamienicy, a także drastycznie podwyższył czynsz. Jego działania wobec lokatorów, w tym stosowanie presji finansowej i utrudnianie korzystania z mieszkań, wykraczały poza normy społecznie akceptowalne" - wskazywała komisja weryfikacyjna. Jaki: Co za wstyd Miasto w skardze do WSA podnosiło, iż uzasadnienie decyzji komisji zawiera wady i nielogiczności - np. cena zbycia roszczeń nie miała żadnego znaczenia dla okoliczności tej sprawy. WSA przyznał w związku z argumentami magistratu w uzasadnieniu czwartkowego wyroku, iż stawianie prezydentowi Warszawy w tej sprawie zarzutu, iż "rażąco naruszył przepisy postępowania" nie jest prawidłowe. Jak napisał na Twitterze po wyroku WSA przewodniczący komisji weryfikacyjnej Patryk Jaki "tym razem nieruchomość przy Kazimierzowskiej wraca do miasta". "Co za wstyd, że walczę z miastem o to, aby majątek wrócił do... miasta" - dodał. Z kolei inny z pełnomocników ratusza, mec. Bartosz Przeciechowski, ocenił po orzeczeniu WSA, iż zdawał sobie sprawę, że WSA może oddalić skargę. "Sąd jednak jasno powiedział, iż nie było rażącego naruszenia prawa przez prezydenta miasta" - podkreślił.