Artur K. w listopadzie 2015 r., gdy brutalnie zabił dwie kobiety w agencji towarzyskiej, miał zaledwie 18 lat i 4 miesiące. Mężczyzna jest wychowankiem domów dziecka i placówek opiekuńczo-wychowawczych. W październiku sąd pierwszej instancji skazał K. na 25 lat więzienia. Wówczas sąd uznał, że brutalnie zabijając dwie kobiety nożem Artur K. dopuścił się tzw. zabójstw kwalifikowanych, czyli działał z zamiarem pozbawienia swych ofiar życia. Otrzymały one po kilkadziesiąt ciosów ostrzem długości ponad 20 cm. W piątek wyrok pierwszej instancji został utrzymany w mocy przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Jak powiedział PAP rzecznik Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu sędzia Witold Franckiewicz, apelację od wyroku złożyła prokuratura, która domagała się dożywotniego więzienia dla K. "Gdyby sąd uznał apelację prokuratora za zasadną, to musiałby ten wyrok uchylić i przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia, bo sąd apelacyjny w drugiej instancji nie może orzec kary dożywotniego pozbawienia wolności" - powiedział PAP sędzia Franckiewicz. Jak zaznaczył rzecznik, sąd apelacyjny nie widział podstaw do tego, by orzec dożywocie. "Stopień winy skazanego był znaczny, również stopień jego demoralizacji był duży, ale trzeba pamiętać, że to osoba młodociana i sąd uznał, że kara 25 lat więzienia jest karą słuszną w tym przypadku" - powiedział sędzia. Po wyroku pierwszej instancji prokurator Tadeusz Potoka mówił, że w trakcie śledztwa i przed sądem nie udało się ustalić motywu tych zbrodni. "Oskarżony zmieniał wyjaśnienia, najpierw twierdził, że kobiety chciały go okraść, potem, że podały mu dopalacze. W ogóle on kreował się na takiego naprawiacza świata. Twierdził, że chodzi z nożem, by robić porządek" - mówił wówczas prokurator.