Dziś we wrocławskim sądzie okręgowym odbył się finał procesu w sprawie "kradzieży stulecia". Choć na ławie oskarżonych zasiadło 6 osób, miliona dolarów, który zaginął z konwoju bankowego pod Wrocławiem ponad rok temu, do tej pory nie odnaleziono. Prokurator żądał po 15 lat więzienia dla dwóch głównych oskarżonych - ochroniarzy, którzy przewozili gotówkę i których kilka miesięcy po zniknięciu pieniędzy odnaleziono w Niemczech. Dla pozostałych oskarżonych: dwójki domniemanych paserów oraz żon konwojentów, oskarżyciel domagał się odpowiednio dwóch oraz dwóch i pół roku więzienia. Obrońcy całej szóstki chcieli ich uniewinnienia. Proces rozpoczął się prawie rok po napadzie, w styczniu tego roku i przebiegał bardzo sprawnie - być może dlatego, że główni oskarżeni przez cały czas milczeli. Odezwali się tylko na pierwszej rozprawie, kiedy nie przyznali się do kradzieży i na ostatniej - prosząc o uniewinnienie. 15 lat więzienia, których wymagał dla konwojentów prokurator, to najwyższa z możliwych w takim przypadku kar. Obrońcy twierdzą, że jest ona zbyt surowa, a akt oskarżenia porównują do scenariusza sensacyjnego filmu. Zdaniem adwokatów, nie można z całą pewnością stwierdzić, że to oskarżeni ukradli milion dolarów - więc nie można ich skazać.