"Do tej pory praktyka była taka, że po pobraniu nerki była ona schładzana, wkładana do lodu i transportowana jak najszybciej do drugiego ośrodka. Tym razem namówiliśmy pacjentów i podzieliliśmy pary tak, by dawca i biorca byli operowani w jednym szpitalu" - powiedziała w czwartek na konferencji prasowej dr Dorota Kamińska z Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego (USK) we Wrocławiu. Przeprowadzona 12 czerwca transplantacja była czwartym w Polsce krzyżowym przeszczepem nerek od osób niespokrewnionych. W USK we Wrocławiu narząd przeszczepiono dwóm mężczyznom, podczas gdy w tym samym czasie operowano partnerki obu mężczyzn w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. A. Jurasza w Bydgoszczy. "Przy takim przeszczepie wymagana jest zgodność grupy krwi i tzw. zgodność immunologiczna. Gdy ona nie występuje pomiędzy małżonkami lub osobami spokrewnionymi poszukiwane są pary do transplantacji krzyżowej pomiędzy osobami niespokrewnionymi" - powiedziała dr Kamińska. Wyjaśniła, że na taką operację potrzebna jest zgoda sądu i w tym przypadku skojarzenie par oraz procedury prawne nie trwały długo, bo zaledwie trzy miesiące. Dodała, że wykonane zabiegi były czwartym krzyżowym przeszczepem nerek w Polsce, ale piątą taką operacją od osób niespokrewnionych, ponieważ w Warszawie wykonano też jedyny w kraju przeszczep tzw. łańcuchowy pomiędzy trzema parami. Jak podano, w ciągu ostatnich trzech lat w USK we Wrocławiu wykonano najwięcej w Polsce pobrań nerek od żywych dawców metodą laparoskopową. Było takich przypadków 24, w tym 9 już w 2017 r., co stanowi 30 proc. wszystkich przeszczepów rodzinnych w kraju. "Metoda laparoskopowa jest nieinwazyjna i najbezpieczniejsza, najlepsza dla dawcy. Ma to ogromne znaczenie dla samopoczucia pacjenta, dlatego stawiamy na tę metodę" - powiedział prof. Romuald Zdrojowy, kierownik Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej USK.