Jak czytamy, z Andrzeja Żydka, inspektora warszawskiej skarbówki, który ujawnił patologię w urzędzie, zrobiono kozła ofiarnego. Po kontroli, która potwierdziła wskazane przez niego nieprawidłowości, naczelniczka urzędu właśnie Żydka wskazała jako odpowiedzialnego za zaniedbania. Mężczyzna na znak protestu podpalił się. Po tragedii premier Donald Tusk zapewniał, że w urzędzie przeprowadzono liczne kontrole, które nie wykazały nadużyć, o których donosił desperat. Z dokumentów, do których dotarła "Rzeczpospolita" wynika, że nieprawidłowości były, i to wieloletnie oraz na ogromną skalę, ale i że winą za nie próbowano obarczyć inspektora. Więcej w "Rzeczpospolitej".