Zdaniem informatorów, z którymi rozmawiał tygodnik, "proces odzyskiwania znaczenia w polskiej polityce były premier chce rozłożyć na lata". "Donald Tusk uprawia politykę surfingową. Nie płynie do celu, tylko z fali na falę. Teraz poczuł słabnącego w partii Schetynę i okazję na usunięcie go ze stanowiska. Jak pojawi się kolejna fala i zacznie słabnąć PiS, to Tusk może zawalczyć o prezydenturę w 2025 roku" - cytuje "Wprost" swojego rozmówcę. Przypomnijmy, niedawno były szef Rady Europejskiej wypowiadał się krytycznie na temat programu 500+. "PiS dokonało wyboru: damy tyle, ile się da, nie bacząc na to, czy za parę lat wystarczy pieniędzy na ochronę zdrowia dzieci. To, co teraz mówię nie jest popularne: będziemy mieli 500 złotych w kieszeni, ale nie wyleczymy dziecka. Trzeba mądrzej wydawać pieniądze" - mówił Tusk. Innymi słowy, sugerował, że należy bardziej rozsądne dysponować budżetowymi pieniędzmi. Tusk rzekomo spodziewa się, że już niedługo, od przyszłego roku, obóz władzy może wycofywać się z wprowadzanych programów socjalnych. Wtedy będzie mógł powiedzieć: "A nie mówiłem o tym już w 2019 roku?". Czy podobne wypowiedzi szkodzą kandydatce PO na prezydenta Małgorzacie Kidawie-Błońskiej? Wiele na to wskazuje, ale "Wprost" twierdzi, że jej wspieranie "nie jest priorytetem dla byłego premiera".