Według Protasiewicza, Tusk już za sześć miesięcy otrzyma propozycję objęcia funkcji przewodniczącego Komisji Europejskiej i będzie musiał zadecydować o swojej przyszłości. Co więcej, zdaniem ważnych polityków z Platformy, taki obrót sprawy, a co za tym idzie, roszady w partii rządzącej są możliwe. "Jeśli mówi to Jacek, ostatnio bardzo bliski współpracownik Tuska, to musi być coś na rzeczy" - podkreśla polityk PO, rozmówca "Wprostu". Machina wyborcza ruszyła i bardzo możliwe, że taka retoryka wypowiedzi to jeden z elementów walki o stanowiska w europarlamencie. "Chłopaki w Ujazdowskich (KPRM) się zorientowali, że popełnili błąd, zbyt szybko oznajmiając, że premier nie jest zainteresowany Brukselą, i teraz chcą z impetem wrócić do gry, aby powalczyć o inne stanowiska" - prognozuje informator "Wprostu". Co więcej, Tusk w roli europejskiego lidera mógłby się przysłużyć wynikowi wyborów parlamentarnych i przeciągnąć szalę na korzyść PO. "Nasi wyborcy kochają Polaków na ważnych stanowiskach za granicą" - przekonuje współpracownik szefa rządu. Brukselski scenariusz z Tuskiem w roli głównej jest bowiem jak najbardziej możliwy. Nawet jeśli - w konsekwencji wyników eurowyborów - nie stanie przed możliwością objęcia stanowiska szefa Komisji Europejskiej, mógłby przejąć funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej.