Jak donosi tygodnik Tusk odbył wówczas kilka spotkań z ważnymi politykami PO, m.in. Bronisławem Komorowskim, Januszem Palikotem, Jarosławem Gowinem, Radosławem Sikorskim i Sebastianem Karpiniukiem. Chciał poznać ich opinie na temat dymisji Schetyny. - Chodziło o wyczucie nastrojów i sprawdzenie, czy nikt z nich nie prowadzi rozmów z Grzegorzem. Na szczęście okazało się, że nie i można było spokojnie ogłosić dymisję - twierdzi w rozmowie z "Wprost" jeden ze stronników szefa rządu. Inny polityk Platformy dodaje: - Tusk jest bardzo ostrożny i to, co zrobił, było rodzajem zabezpieczenia się na wypadek buntu w partii. Co więcej, jak twierdzi "Wprost", w sprawie dymisji to premier musiał iść na ustępstwa - Schetyna wymógł na nim, by zdymisjonował swoich najbliższych współpracowników oraz nie powierzał nikomu teki wicepremiera. Miało to ułatwić interpretację, jakoby odejście ministra spraw wewnętrznych i administracji nie było związane z aferą hazardową, ale miało na celu wzmocnienie klubu PO. O dymisji Schetyny premier poinformował w środę. Jego nazwisko pojawia się w materiałach CBA dotyczących afery hazardowej. Były wicepremier zapewnił, że nie ma z nią żadnego związku. W piątek klub PO wybrał Schetynę na swojego przewodniczącego. Poparło go 186 członków klubu, przeciwnych było 16. Schetyna nie miał kontrkandydatów. Na to stanowisko zgłosił go Tusk, który wcześniej deklarował, że ma do niego pełne zaufanie.