ZUS zajął co prawda konto Kidprotect.pl, ale wiele na tym nie zyska. Rachunek jest bowiem prawie pusty. Nic w tym dziwnego - jeśli przyjrzeć się historii transakcji dokonywanych przez prezesa, można odkryć, że - jak później stwierdza sam Śpiewak - "wydawało mu się, że może więcej, niż inni". W piątek założyciel Kidprotect.pl opublikował nawet w tej sprawie specjalną wiadomość na swojej stronie internetowej. Tekst zawierał przeprosiny i wyjaśnienia dotyczące - jak to ujął - "niepokojących pogłosek", które do niego dotarły. Jestem o tym przekonany, że moje karygodne działania wynikały z niefrasobliwości, bałaganiarstwa, bezmyślności i zachłyśnięcia się pewnym blichtrem oraz próżności i pychy (...) zrodziła się we mnie myśl, że "wolno mi więcej", choć przecież wolno mi było mniej - pisał Śpiewak na swojej stronie. Nie zmienia to faktu, że moje zachowania były absolutnie niedopuszczalne. Płacenie, i to wielokrotne, służbową kartą za prywatne wydatki, niezależnie od moich motywów, obiektywnie rzecz ujmując było po prostu okradaniem fundacji, którą sam założyłem - dodał. Jak dokładnie Śpiewak okradał fundację, która miała pomagać dzieciom - dowiedział się "Wprost". Dane z wyciągów bankowych są porażające. Pieniądze - przeznaczone z założenia m.in. na kampanie przeciwko pedofilii - były wydawane m.in. na luksusową odzież, biżuterię, perfumy, a nawet... egzotyczne wakacje prezesa i jego narzeczonej! Do tego dochodziły gigantyczne wypłaty gotówki - łącznie aż 170 tysięcy złotych. Jak tłumaczył prezes fundacji, były one wydawane na... hotele i taksówki dla pracowników. Nie wspomina jednak słowem o tym, że w szczytowych momentach w Kidprotect.pl pracowały trzy osoby. Fundacja Kidprotect.pl zajmuje się zwalczaniem pedofilii, dbaniem o bezpieczeństwo dzieci w internecie i walką z pornografią. Została założona 11 lat temu. O zaległe pieniądze i świadczenia walczą z fundacją byli pracownicy. Śledztwo w sprawie Kidprotect.pl od listopada prowadzi prokuratura.