- Nie zajmujmy się takimi rzeczami! To są sprawy drugorzędne. Potem dziwimy się, że taka jest opinia o posłach! - apelował do kolegów Jerzy Budnik (PO). Na próżno. "Wprost" dotarł do stenogramów komisji, na których posiedzeniu posłowie utyskiwali na jakość usług gastronomicznych w Sejmie. - Nie ma się co śmiać, bo problem był istotny. A w wyniku naszych prac sytuacja uległa już poprawie - usprawiedliwia posłów przewodniczący komisji Marek Suski (PiS). "Wprost" prezentuje najciekawsze fragmenty dyskusji poselskiej (spisane z sejmowych stenogramów) - Marek Suski (PiS): Byłem świadkiem, kiedy dwie posłanki czekały 45 minut na kiełbaski z wody; dwóch posłów czekało godzinę i 15 minut na spaghetti. Kelner mówił: "No, to w takim razie na koszt firmy! Za darmo!". My odmawialiśmy, a jeden kolega po 1,5 godzinie usłyszał, że zapomniano o jego zamówieniu. Trzasnął drzwiami i powiedział, iż idzie zjeść na mieście. Nie będę cytował, co mówił, bo protokół tego by nie pomieścił. - Janusz Maksymiuk (Samoobrona): Mam wyrzuty sumienia, gdy wpadam do restauracji, gdzie nakryty jest stół, a ja zamawiam tylko zupę. Trochę mnie to krępuje, bo raz czy drugi mogę pójść na tę zupę, ale przez dwa tygodnie codziennie? - Wiesław Woda (PSL): Wydaje się, że restauracja Hawełka ustala swoje menu raz na całą kadencję. Dzień po dniu mogę z góry powiedzieć, co będzie można zjeść. Jest okres upałów i wielu posłów pyta o dania jarskie, których, praktycznie rzecz biorąc, prawie się nie serwuje. - Iwona Arent (PiS): Przyszłam do restauracji, gdzie były zajęte trzy, może cztery stoliki, i na tatara czekałam 15-20 minut. - Marek Suski (PiS): Ta firma gastronomiczna nie rokuje żadnych nadziei. To jest jakiś sabotaż. Naprawdę proszę z tą firmą się rozstać i nie "ściemniać" nam, że będzie jakaś poprawa. Do widzenia z nimi! Do widzenia! O sprawie także w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 18 czerwca