Sąd Okręgowy w Warszawie, zniecierpliwiony przedłużającą się sprawą, w której ugodę zapowiadano już kilka razy, wyznaczył dziś wydanie wyroku na 18 marca. Jeśli do tego czasu strony przedstawią sądowi projekt ugody, wyroku nie będzie, a proces po formalnym zawarciu ugody zostałby umorzony. Pełnomocnik "Wprost" mec. Maciej Łuczak powiedział sądowi, że po niedawnej zmianie właściciela tygodnika, ugoda jest "niemal pewna". Przyznał, że wyznaczenie terminu wyroku "zdopinguje strony jeszcze bardziej do ugody". Pełnomocnik Kwaśniewskiego, mec. Maciej Żbikowski oświadczył sądowi, że wolą stron jest zawarcie ugody o treści "innej niż wcześniej przewidywana". Mec. Żbikowski powiedział, że po stronie nowego właściciela "Wprost", spółki Point Group, widzi większą niż dotychczas wolę ugody. Nie ujawniono szczegółów. Ugodę w tym procesie strony zapowiadały już dwa razy - ostatnio w 2009 r. We wrześniu 2009 r. pełnomocnicy stron poinformowali jednak sąd, że wielomiesięczne pertraktacje ugodowe zakończyły się niepowodzeniem. - Poszło dosłownie o jedno słowo - mówili. Rozmowy na temat ugody toczyły się też kilka lat temu, zostały one jednak zerwane. Mec. Żbikowski mówił wówczas, że fiasko negocjacji spowodował nie sam tekst oświadczenia (którego nie ujawniono), lecz spór o zakres i koszty jego publikacji. W 2005 r. ówczesny prezydent powiedział, że decyzję o niestawieniu się przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen podjął, gdy przeczytał we "Wprost" artykuł pt. "Aleksander K. Z czego prezydent będzie się tłumaczył przed sejmową komisją śledczą ds. Orlenu". Były tam zdjęcia, na których wśród osób towarzyszących prezydentowi i jego żonie, jest oskarżony o korupcję lobbysta Marek Dochnal. Fotografie te - pisał tygodnik - dowodzą, że prezydent kłamał, mówiąc, że nie miał kontaktów z Dochnalem. "Niech żadna mutacja Urzędu Bezpieczeństwa nie stara się kierować losami Polski (...), ubecka gazeta po raz kolejny uczestniczy w rozrabianiu czołowego polityka" - mówił Kwaśniewski. Wydawca tygodnika i jego redaktorzy pozwali go, żądając przeprosin oraz w sumie 150 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. Ewentualna ugoda objęłaby tylko wydawcę "Wprost"; wątek sprawy wytoczony przez kilkunastu dziennikarzy (z których niemal żaden już nie pracuje w tym tygodniku) zostałby wyłączony do oddzielnego postępowania. Wiadomo, że część z powodów też jest za ugodą. W 2007 r. ujawniono, że Marek Król, prezes Agencji Wydawniczej "Wprost" i b. redaktor naczelny tygodnika, był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o ps. Adam. Król zaprzeczał, by jego oficjalne kontakty jako wiceszefa "Wprost" z oficerem SB w latach 80. miały charakter tajnej współpracy. Pozywając Kwaśniewskiego nie wiedzieliśmy, że Król był zarejestrowany - mówił kilka lat temu ówczesny naczelny "Wprost" Stanisław Janecki.