Wicepremier Beata Szydło została wyznaczona przez Mateusza Morawieckiego do rozmów z ZNP i OPZZ ponieważ - jak argumentował szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk - "rząd bardzo poważnie traktuje postulaty nauczycieli". Jak podaje WP, powołując się na informatorów z PiS - premier nie chciał spotkać się z prezesem ZNP, za zgodą Jarosława Kaczyńskiego, miał wywierać nacisk na Szydło, by "przejęła stery" w trudnych negocjacjach. "Morawiecki umywa ręce i przerzuca ten "gorący kartofel" na wicepremier. Ona sama o tym pomyśle miała zostać poinformowana zbyt późno. I nie była z tego zadowolona" - twierdzą w rozmowie z WP informatorzy z PiS. "Wymyślono, by negocjacjami zajęła się Beata. Strajk nauczycieli, zamieszanie w oświacie, to wizerunkowy problem dla rządu. Choć nie ma w tym winy wicepremier. Mimo to ona ma to udźwignąć" - powiedział WP rozmówca związany z KPRM. Rozmowy z nauczycielami są dla byłej premier sytuacją niekomfortową - czytamy na stronie WP - ponieważ startująca w wyborach do PE Beata Szydło nie była przygotowana na rozmowy z ZNP i OPZZ, nastawiając się na intensywną i pozytywną kampanię w terenie.