Piechociński zaznaczył w rozmowie z PAP, że "wynik głosowania poszedł w świat" i postawi premiera Donalda Tuska w lepszej sytuacji na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli. Zdaniem prezesa PSL posłowie zagłosowali za stabilizacją, która "umożliwi aż do bólu wyjaśnić wszystkie sprawy." "Polityka po tym, co usłyszeli Polacy na taśmach, nie brzmi dzisiaj dumnie" - ocenił. "W dalszym ciągu podtrzymuję zaangażowanie PSL-u i moje osobiste w maksymalni e szybkie wyjaśnienie przynajmniej głównych wątków tej sprawy i wyciągnięcia także personalnych wniosków" - dodał. Wcześniej Piechociński mówił, że "trzeba będzie z opóźnieniem korygować" decyzję premiera o pozostawieniu na stanowisku szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, który był jednym z nagranych polityków. Pytany w środę wieczorem, czy będzie się domagał dymisji Sienkiewicza, wicepremier odpowiedział, że Tusk pozostawił go na stanowisku, a sam Sienkiewicz zapowiedział, że jest to jego szczególna misja polegająca na wyjaśnieniu sprawy. Szef ludowców podkreślił też, że jest zwolennikiem "zbudowania systemu wiarygodnego wyjaśnienia wszystkich spraw". "Chodzi o to, by stworzyć czytelny, transparentny - ale nie pod dyktando czasu - sposób wyjaśnienia tej sprawy w każdym wymiarze" - wyjaśnił. Sejm udzielił w środę wieczorem wotum zaufania rządowi Donalda Tuska. Za wnioskiem było 237 posłów, przeciw wyrażeniu wotum zaufania - 203, nikt nie wstrzymał się od głosu. Gabinet Tuska poparli posłowie PO i PSL, 4 posłów niezrzeszonych, w tym John Godson, oraz jeden poseł TR. Składając wniosek o wotum zaufania Tusk podkreślał, że bez mandatu parlamentu rząd nie będzie skuteczny ani w wyjaśnianiu sprawy podsłuchów, ani w realizowaniu interesów państwa. "Potrzebujemy pewności poza granicami Polski, że państwo polskie funkcjonuje sprawnie i radzi sobie także z tym niestandardowym, poważnym kryzysem, że polski rząd dysponuje mandatem wynikającym z wyborów i z większości parlamentarnej, w przeddzień negocjacji w Brukseli" - mówił premier.