W RMF FM miała miejsce internetowa debata na temat relacji polsko-ukraińskich w perspektywie podejścia do ludobójstwa na Wołyniu, popełnionego w 1943 roku przez ukraińskich nacjonalistów na polskiej ludności cywilnej. Rozmowa dotyczyła tożsamości narodowej Ukrainy, wyjątkowo trudnych stosunków w latach 1939-1945 i czasów współczesnych, gdy Polska wspiera europejskie aspiracje borykającego się z problemami sąsiada. W debacie prowadzonej przez Marcina Zaborskiego udział wzięli ukraińska historyk Olga Popovych, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich dr Adam Eberhardt oraz specjalizujący się w tematyce ukraińskiej dr hab. Grzegorz Motyka. Goście przyznali, że temat ludobójstwa na Wołyniu bardzo mocno zaważył na relacjach Polski i Ukrainy. Dlaczego? - Każda próba wytłumaczenia tego, co się wówczas wydarzyło, kończy się tym, że z drugiej strony padają pytania zmuszające do cofania się do samego początku dyskusji. To jest rozczarowujące - komentował dr hab. Motyka, wskazując na przerzucanie przez Ukraińców dyskusji na sytuację na Wołyniu w czasach II Rzeczpospolitej. - Obok sporu historyków, mamy też spór polityków. (...) Polacy i Ukraińcy obecnie stoją w różnych miejscach, jeśli chodzi o świadomość historyczną - ocenił dr Eberhardt. Jak zauważyli polscy uczeni, świadomość ludobójstwa na Wołyniu jest niska na Ukrainie. Winna jest temu nauka historii u naszego wschodniego sąsiada. - O tamtych wydarzeniach nie mówi się w szkołach. Przedstawia się je jako wojnę ukraińsko-polską, przedstawia się ten okres jako bohaterski w dziejach Ukrainy. Wiedza na ten temat jest czerpana przez przekaz medialny. A przekaz medialny jest różny - skomentowała Popovych. Natomiast dr hab. Motyka zauważył, że świadomość ludobójstwa na Wołyniu jest duża u ukraińskich elit. Niestety, jest ona niezgodna z faktami. - Przeciętny Ukrainiec niewiele o Wołyniu wie. Natomiast przedstawiciele ukraińskich elit mają wiedzę na ten temat. Dzisiejszy polityczny spór polsko-ukraiński między innymi jest tak gorący, bo po stronie ukraińskiej istnieje fałszywy obraz wydarzeń i niezrozumienie jak ważny dla Polaków jest ten temat - powiedział. - Na Ukrainie na te wydarzenia patrzy się pod szerszym kątem. Ukraińcy patrzą na to, co się wydarzyło w latach 30. XX wieku na tych ziemiach, kiedy państwa ukraińskiego nie było. Temat okrucieństwo z 1943 roku jest omijany, mówi się o Wielkim Głodzie czy o tym, co się działo w przedwojennej Polsce. W czasie Związku Sowieckiego OUN i UPA przestawiani byli jako zbrodniarze. Dziś, na ukraińskie spojrzenie na OUN i UPA wynika z tego, że Sowieci przedstawiali ich w negatywnym świetle. Dlatego teraz banderowcy są pozytywnymi bohaterami - tłumaczyła Popovych. - Przez 20 lat władze polskie podejmowały próby dialogu politycznego i rozliczenia historii. Wcześniej nie mieliśmy jednak partnera do rozmów. Pojednanie było puste. Natomiast w roku 2013 i 2014 to się zmieniło. Przywoływanie Stepana Bandery i UPA miało wydźwięk antyrosyjski, a nie antypolski. Jednak pomimo tego naturalne jest, że historyczny rozdźwięk pomiędzy Polska i Ukrainą jest coraz większy. (...) Na Ukrainie Zachodniej, obok ogromnej sympatii dla Polski, istnieje kult Bandery. Nie jest on jednak wymierzony w Polskę, jest antyrosyjski - dodał dr Eberhardt. Dr hab. Motyka zwrócił ponownie uwagę na problem zafałszowywania faktów przez ukraińskie elity. - Istota problemu polega na tym, że wielu przedstawicieli elit ukraińskich ukształtowało sobie tak fałszywy obraz o tym co się wydarzyło na Wołyniu w 1943 roku, że polemika z nimi jest legitymizowaniem kompletnego fałszu. Z tego powodu wielokrotnie odmawiałem dyskusji. Nie ma powodu, by każdy fałszywy pogląd zgłaszać pod obrady. W ten sposób nie dojdziemy do porozumienia. Jestem jednak optymistą, wydaje mi się, że po raz ostatni w tak gorący sposób będziemy rozmawiać o kwestii Wołynia - powiedział historyk. - To jest jeden z podstawowych błędów ukraińskich i też polskich elit. Uznano, że temat zbrodni wołyńskiej jest zamknięty. Nie miano świadomości, że zbrodnia wołyńska jest trwałym elementem polskiej świadomości. Na obecnym etapie polska i ukraińska strona zobaczyły, że obecne modele dialogu są nieprzydatne. Uchwała ukraińskiej Rady Najwyższej daje czas politykom, by wypracować model postępowania potępiający zbrodnię tak, by ukraińska duma narodowa nie ucierpiała - dodał dr hab. Motyka. Inne zdanie na ten temat ma dr Eberhardt. - Mnie się natomiast wydaje, że ten problem jest nierozwiązywalny. Niespecjalnie widzę dziś na Ukrainie alternatywę do budowania innego dziedzictwa historycznego, niż tego budowanego na UPA i Banderze. Oni tam dziś są potrzebni ze względu na wojnę z Rosję. A innych bohaterów tam nie widzę. (...) Dziś w wielu ukraińskich barach można wypić piwo pod obrazem Bandery. On tak bardzo mocno wszedł w ukraińską świadomość - powiedział dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. - To jest nieco inne zjawisko, którego w Polsce nie dostrzeżono. Proces uznawania UON i UPA za ugrupowania niepodległościowe posunął się bardzo daleko. Stali się częścią narodowej świadomości Ukraińców. Ja natomiast protestuję przeciwko fałszowaniu zbrodni wołyńskiej. Po pierwsze, tylko Ukraińcy mają prawo do wybierania swoich bohaterów i oni mogą ich oceniać. Po drugie mamy prawo żądać od strony ukraińskiej, by mówili oni o zbrodniach na Polakach. Chciałbym usłyszeć od ważnego ukraińskiego polityka potępienia zbrodni ukraińskich na Wołyniu. My po polskiej stronie takich zdań nie słyszymy. Oczywiście, że po stronie polskiej upowców nigdy nie uznamy za bohaterów, a żaden polski polityk nie może składać kwiatów pod ich pomnikami - podkreślił Motyka.