Wystarczy przywołać los Ikara, który został legendarnym prekursorem lotnictwa, choć jego próba podniebnej ucieczki z niewoli zakończyła się fatalnie. A przecież to Dedal, właściwy konstruktor "pralotni" i inicjator jej użycia, doleciał szczęśliwie i przepadł w zapomnieniu. Dlatego czcząc pamięć pięćdziesięciu lotników alianckich, którzy za próbę ucieczki z obozu w Żaganiu zapłacili najwyższą cenę, spróbujmy spojrzeć na szersze tło tego epizodu z dziejów II wojny światowej. Ucieczka z niewoli - imperatyw moralny czy szansa ocalenia? W czasach, gdy w życiu społecznym pojęcie honor nie było wyłącznie terminem ze słownika archaizmów, żołnierzy - a szczególnie oficerów - w armiach państw cywilizowanych obowiązywał zbiór zasad etycznych, zwany często kodeksem honorowym. Wiek XX boleśnie skonfrontował ten "przeżytek epoki rycerstwa" z brutalną rzeczywistością masowych partii, ideologii i totalitaryzmów. Skoro człowiek mógł być najwyżej "kolejną cegłą w murze", wszelkie "honorowe fanaberie", wynikające z wybujałego indywidualizmu i poczucia odrębności jednostki, były z natury rzeczy skazane na porażkę. Ale przemiany w sferze mentalności, obyczajowości i etyki dokonują się zwykle wolniej, niż rewolucje społeczne i polityczne. Dlatego jeszcze w trakcie II wojny dochodziło do dramatycznej konfrontacji dawnego, honorowego etosu wojownika z nowoczesną, amoralną pragmatyką wyniszczania wrogów. Według uznanych wśród cywilizowanych państw świata norm prawnych, regulujących zasady postępowania podczas wojen, przyjęte było humanitarne traktowanie jeńców wojennych. Strony toczące wojnę zobowiązane były do tego konwencjami międzynarodowymi, a szczególnie przepisami Regulaminu Haskiego, załącznika do IV Konwencji Haskiej z 1907 roku. Regulamin Haski jasno określał (art. 8, rozdział II), że: "Jeńcy zbiegli, którzy byliby ujęci, zanim zdołali połączyć się ze swą armią, albo zanim zdołali opuścić terytorium, zajęte przez armię, która ich wzięła do niewoli, podlegają karom dyscyplinarnym. Jeńcy wojenni, którzy po udanej ucieczce znowu dostaną się do niewoli, nie podlegają żadnej karze za poprzednią ucieczkę". Dalsze regulacje prawne, czyli Konwencja Genewska z roku 1929 i uzupełniająca ją Konwencja Czerwonego Krzyża ustalały zasady zatrudniania jeńców do prac fizycznych, jednak przy zapewnieniu im wypoczynku oraz rozrywki intelektualnej i fizycznej. Według oficerskiego kodeksu honorowego ucieczka z niewoli była moralnym obowiązkiem, a podjęcie jej próby - nawet w wypadku niepowodzenia - uznawano za czyn chwalebny, podkreślający zalety etyczne i patriotyczne jeńca wojennego. Zasady te były na ogół respektowane podczas Wielkiej Wojny lat 1914-1918. Inaczej wyglądała sytuacja w Europie Wschodniej. Bolszewicka, rewolucyjna Rosja odrzuciła "zbędne, burżuazyjne zobowiązania międzynarodowe", w tym także IV Konwencję Haską. Nie zaskakuje więc przeniesienie barbarzyńskich "norm" nieskrępowanej rzezi, praktykowanej podczas wojny domowej, na fronty zewnętrzne. Ofiarami tego regresu cywilizacyjnego padali także Polacy. Znane są wypadki mordowania jeńców i dobijania rannych, w czym celowały zwłaszcza oddziały kawaleryjskie Budionnego i Gaja-Brziszkiana. Władze Rzeczypospolitej stanęły wobec pokusy zastosowania zasady wzajemności, jednak przeważyło poczucie obowiązku postępowania etycznego, dziedzictwo naszej odwiecznej przynależności do kręgu cywilizacji łacińskiej. Mimo tego faktu niedawne rosyjskie publikacje sugerowały, że Wojsko Polskie popełniało zbrodnie wojenne wobec sowieckich jeńców. Cóż, ponoć każdy mierzy własną miarką, a i mord katyński można by w takim razie wytłumaczyć jako zasłużony odwet...