"Wojskowe służby informacyjne dowiedziały się o konkretnym zainteresowaniu informacjami dotyczącymi prawdopodobnej budowy amerykańskiego urządzenia przeciwrakietowego (czy jego części) na terytorium Republiki Czeskiej" - brzmi fragment raportu czeskich służb wywiadowczych za 2006 rok przywoływany przez gazetę. USA chcą rozmieścić w Polsce wyrzutnie rakiet przechwytujących, a w Czechach stację radarową. Obiekty te stanowiłyby elementy tarczy antyrakietowej chroniącej Stany Zjednoczone przed atakiem państw nieprzewidywalnych. "To naturalne" - skomentował cytowany przez dziennik raport były szef czeskiego wywiadu wojskowego Andor Szandor. "Nie mogło to umknąć uwadze Rosjan i nie tylko. Zakładam, że interesują się nią (tarczą) również służby z innych byłych republik radzieckich oraz tych krajów, przeciw którym radar ma być wymierzony" - podkreślił. Dziennik przypomina, że w tym kontekście wymienia się Iran i Koreę Północną. Podobnego zdania był szef komisji obrony czeskiego parlamentarnej Jan Vidim. "Raczej byłbym zaskoczony, gdyby wojskowe służby informacyjne nic takiego nie wykryły. To byłoby alarmujące" - powiedział. "Lidove noviny" piszą też, że większość działających na terenie Czech szpiegów pracuje pod przykrywką działalności dyplomatycznej. "Mogą to być pomocnicy attaché wojskowych czy pracownicy ambasad. Monitorują nastroje, spotykają się z władzami miejscowości, gdzie radar ma stanąć, zapewniają informacje o medialnym odbiorze radaru czy stanowisku konkretnego kraju" - podkreślił Szandor. Budowie tarczy ostro sprzeciwia się Rosja.