Wojtunik poinformował w TVN24, że kontrola rozpoczęła się w czwartek. Zaznaczył, że na razie nikt nie jest o nic podejrzany, a kontrola ma zweryfikować prawidłowość przeprowadzania zamówień publicznych. Szef CBA nie chciał jednak wskazywać konkretnych przedsięwzięć. Prezesem PGE Energia Jądrowa S.A. jest od lipca były minister skarbu Aleksander Grad. Kieruje on również spółką PGE EJ1. PGE Energia Jądrowa odpowiada za realizację linii biznesowej energetyki jądrowej w Grupie Kapitałowej PGE. Podlega jej spółka celowa PGE EJ1, która odpowiada za działania w sferze technicznej, technologicznej, organizacyjnej i formalno-prawnej, związane z budową pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce. PGE EJ1 odpowiada także za wybór partnera, z którym utworzy konsorcjum do budowy siłowni oraz za przetarg na dostawcę technologii, który ma zostać rozpisany w tym, a zakończony w 2013 r. Również do końca 2013 r. ma być znana ostateczna lokalizacja pierwszej elektrowni. Na krótkiej liście znajdują się: Żarnowiec i Choczewo (woj. pomorskie) oraz Gąski (woj. zachodniopomorskie). W obecnych planach rządu jest budowa dwóch elektrowni jądrowych o mocy po ok. 3000 MW. Pierwszy blok pierwszej siłowni ma ruszyć do końca 2020 r. PGE została wskazana jako inwestor. Wojtunik odniósł się też do ostatnich doniesień "Gazety Wyborczej", która opublikowała zdjęcia, na których Tomasz Kaczmarek występuje półnagi nad walizką pełną pieniędzy. Jak napisała "Gazeta" były to pieniądze, które udający biznesmena "agent Tomek" miał wręczyć w ramach operacji dotyczącej willi w Kazimierzu. CBA, na czele którego stał wtedy obecny wiceprezes PiS Mariusz Kamiński, podejrzewało, że dom należy do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. "To jakiś absurd" Wojtunik powiedział, że nie wie, dlaczego te zdjęcia się ukazały. Jak dodał, w tej sprawie narasta tyle "absurdalnych zarzutów, że trudno mu z tym polemizować". Pytany, czy publikacja zdjęć mogła mieć związek ze śledztwem przeciwko funkcjonariuszom, którzy pracowali w operacji dotyczącej Kwaśniewskich, szef CBA powiedział, że niepokoiły go informacje i plotki, że to CBA miało stymulować tego typu publikacje. - To jakiś absurd i informacje, do których trudno mi się odnieść - powiedział Wojtunik. Podkreślił, że to nie był przeciek kontrolowany, dodał, że jest przeciwnikiem jakichkolwiek przecieków, bo one bardzo szkodzą służbom. Jego zdaniem w czasie operacji "Krystyna", która dotyczyła zakupu willi w Kazimierzu, zostało przekroczone prawo. Przypomniał, że inicjował śledztwo w tej sprawie; postępowanie trwa już ok. dwóch lat. - Złożyłem zawiadomienia z kilku powodów: po pierwsze moim zdaniem narzędzie kontrolowanego zakupu zostało zastosowane w sposób absurdalny, nieproporcjonalny do sytuacji i wówczas ta sprawa mogła być wyjaśniana na poziome postępowań skarbowych, a nie tak, jak to zrobiono - na poziomie zaawansowanej sprawy operacyjnej i zakupu nieruchomości, co jest rzeczą niebywałą. Sam proces uzyskania zgody na te działania i determinacja, aby to zrobić, również wskazywały, że mogło dojść do przekroczenia uprawnień - mówił Wojtunik. Dodał, że jako szef służby sugerowałby, aby w tej sprawie zdawać się na ocenę niezawisłych sądów. - Ta sprawa wówczas powinna znaleźć się i chyba znalazła się pod lupą urzędu skarbowego, my dzisiaj nie prowadzimy żadnego postępowania, nie mam wiedzy, czy urzędy skarbowe się nią zajmują, dla nas ta sprawa jest zamknięta - zaznaczył.