Z informacji Mariusza Piekarskiego wynika, że agregat zginął podczas warty wojska. Ognia na Kopcu Powstania Warszawskiego na zmianę pilnują policjanci, żołnierze i strażnicy miejscy. W nocy wartę od strażników przejęli żołnierze. Rano, gdy wartę obejmowali policjanci, okazało się, że agregatu nie ma. Jak ustalił reporter RMF FM, wojskowi mieli się tłumaczyć, że jeden z dwóch wartowników poszedł do sklepu, a drugi poszedł go szukać. Wtedy urządzenie zginęło. Agregat Hondy o mocy 4 kilowatów i wartości około 5 tysięcy złotych należał do straży miejskiej. Strażnicy przyznają, że jego kradzież to prawdziwy skandal.