Komisję - na wniosek Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów - powołał dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski. Analizowała ona sytuację m.in. w oparciu o zebrane materiały i zeznania świadków. - Komisja stwierdziła, że warunki pogodowe w momencie lądowania pozwalały na jego wykonanie - podkreślił ppłk Kupracz. W mediach pojawiały się ostatnio doniesienia o lądowaniu Jaka poniżej minimalnych warunków i rzekomej karze dla pilota maszyny. Decyzja o ewentualnych sankcjach podejmowana jest dopiero po ustaleniach komisji, wcześniej nikt ich nie rozważa. Jak-40 lądował w Smoleńsku ok. godz. 7.20 czasu polskiego. W stenogramach z zapisów skrzynki głosowej z Tu-154 zarejestrowano wypowiedź załogi Jak-40, która mówiła: "nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować". Przekazując aktualne dane o 8.24 piloci z Jak-40 informowali pilotów Tupolewa: "widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów, grubo". O tym, że komisja nie dopatrzyła się złamania przepisów podczas lądowania Jak-40 w Smoleńsku poinformowała, powołując się na nieoficjalne źródła, TVN24. Na etapie wyjaśniania wciąż jest natomiast sprawa lądowania pilotów Jak-40 z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim na lotnisku w Bydgoszczy pod koniec kwietnia, pod nieobecność kontrolera. Szef szkolenia Sił Powietrznych gen. dyw. Anatol Czaban - pytany w czwartek o to zdarzenie na posiedzeniu sejmowej komisji obrony - ocenił, że bydgoskie lotnisko jest "w pełni sprawne, wyposażone i czynne". Jak mówił, nie jest ono lotniskiem wojskowym, a kontrolerzy ruchu powietrznego zaczynali tego dnia pracę później niż godzina lądowania rządowego Jak-40. Zdaniem gen. Czabana zawiodła wymiana informacji.