prac w Senacie, może być trzeci punkt kompromisu helskiego, czyli o zmianie ustawy kompetencyjnej o współpracy rządu, parlamentu i prezydenta. PiS chce, by znalazły się tam jego zasady o zmianie Traktatu Lizbońskiego. Posłowie PiS-u, którzy jutro nie poprą traktatu, nie wierzą w szczere intencje . Już dziś mówią, że lepiej byłoby, gdyby najpierw parlamentarzyści zobaczyli projekt ustawy ratyfikacyjnej, a dopiero potem głosowali. - Jest pewna kolejność ubierania się. Najpierw trzeba założyć bieliznę, potem koszulę z krawatem, a na końcu ubranie. To bardzo ważna kolejność. Trudno w tym momencie mówić, że kompromisem będzie założenie garnituru, a na końcu bielizny - mówi poseł Andrzej Dera. Aby zgoda na ratyfikację traktatu została przyjęta, "za" musi głosować zarówno w Sejmie, jak i w Senacie ponad 2/3 parlamentarzystów (w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub senatorów). Potem pod dokumentem podpis składa prezydenta. Ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego nie zablokuje nawet 50 posłów. Inna sytuacja jest natomiast w Senacie. Politycy PiS dają sygnały, że zanim opowiedzą się "za" w izbie wyższej polskiego parlamentu, chcą zobaczyć projekt ustawy po swojej myśli. Jak zaznacza poseł Paweł Poncyliusz, dobrze wiemy, że senatorowie PiS są bardziej sceptyczni wobec Unii Europejskiej niż posłowie. Senat ma być więc straszakiem Prawa i Sprawiedliwości i gwarantem realizacji porozumienia z Helu. Głosowanie w Sejmie odbędzie się jutro o godz. 15:00. W związku z tym szef polskiej dyplomacji odwołał spotkanie ministrów spraw zagranicznych Trójkąta Weimarskiego. Radosław Sikorski nie ukrywa, że zamieszanie z Traktatem Lizbońskim w Polsce wpływa negatywnie na nasze relacje z niemieckim sąsiadem. - Traktat jest ważniejszy niż spotkanie ministrów. Ale gdyby wszystko szło normalnym trybem, to mógłbym jutro pracować dla prestiżu Polski, a nie ratować sytuację przez nas nie zawinioną - stwierdził szef MSZ. Nie będzie raczej dyscypliny w klubie Prawa i Sprawiedliwości podczas jutrzejszego głosowania w Sejmie nad ustawą o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego - zapowiedział rzecznik klubu PiS Mariusz Kamiński. Z kolei Jarosław Kaczyński stwierdził, że wszystko zależy wyłącznie od jednego - czy nasi partnerzy wykonają zobowiązania, czy to, co zostało ustalone i o czym mówił premier Tusk, zostanie wypełnione. Jeśli zostanie wypełnione, proszę się niczego nie obawiać.