TVN nie musi przepraszać kandydata na prezydenta Janusza Korwin-Mikkego za to, że w materiale o piosenkach dla kandydatów pokazano go z ręką wzniesioną w hitlerowskim pozdrowieniu - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. Prawnik Korwin-Mikkego zapowiada odwołanie. Kandydat pozwał telewizję w trybie wyborczym za materiał z 30 maja, na temat wyborczej piosenki kandydata lewicy Grzegorza Napieralskiego. Autor felietonu "Faktów" proponował piosenki konkurentom Napieralskiego: dla Bronisława Komorowskiego utwór Kultu "Mieszkam w Polsce", dla Jarosława Kaczyńskiego "Chcemy być sobą" Perfectu, "Don't worry, be happy" Bobby'ego McFerrina dla Waldemara Pawlaka, a hit Abby "Money, Money, Money" - Andrzejowi Olechowskiemu. W dalszej części materiału - który sędzia Ewa Dietkow odtworzyła na rozprawie - słychać głos dziennikarza: "Inni kandydaci muszą poradzić sobie sami. Jeśli znajdą piosenkę, może nawet podskoczą im słupki". W tym czasie przez dwie sekundy pokazano jak Korwin-Mikke wznosi prawą dłoń w hitlerowskim pozdrowieniu. Sam kandydat tłumaczył, że wykonał ten gest kilka miesięcy wcześniej w studiu TVN24 w dyskusji publicystów na temat wejścia Polski do strefy euro, by zaprotestować przeciwko "hitlerowskiej polityce wprowadzenia euro", którą określił wówczas słowami: "ein Reich, ein Volk, ein euro" (co też jest nawiązaniem do hitlerowskiego hasła "jeden kraj, jeden naród, jeden przywódca"). - Niepodanie kontekstu tamtej wypowiedzi jest oczywistą manipulacją. Ja, który nienawidzę socjalizmu zostałem zaprezentowany jako socjalista - i to socjalista narodowy - przekonywał w środę w sądzie 67-letni Korwin-Mikke. Pozywając TVN Korwin-Mikke początkowo żądał 50 tys. zł dla powodzian, ostatecznie zmodyfikował swój wniosek i chciał przeprosin oraz sprostowania - że nigdy nie propagował hitleryzmu. - Jeśli kandydata widać na ekranie przez 2 sekundy to w ogóle nie można mówić, że to agitacja wyborcza - przekonywał pełnomocnik TVN mec. Tadeusz Sikora, który wniósł o oddalenie żądania kandydata. - Dwie sekundy wystarczą, żeby wbić grubą szpilę - odciął się mec. Marek Harasiuk, pełnomocnik Korwin-Mikkego. Według mecenasa Sikory, zaskarżony materiał miał lekki, felietonowy charakter, bo stanowił analizę piosenki Napieralskiego. - Gdyby pan Korwin-Mikke nie podsunął skojarzenia z hitleryzmem, nigdy bym na to sam nie wpadł - zapewniał. - Nawet nie zdążyłem do domu wrócić po programie, jak TVN zawiadomiła prokuraturę o propagowaniu przeze mnie hitleryzmu. Oczywiście prokuratura odmówiła śledztwa - replikował na to Korwin-Mikke. Jak mówił, skoro kilka miesięcy temu obraz razem z głosem był dla TVN propagowaniem hitleryzmu, to tym bardziej będzie nim bez głosu Korwin-Mikkego. - Poza tym, wiele osób ogląda tylko telewizję, a nie słucha - przekonywał. Sąd uznał w środę, że TVN nie musi przepraszać Korwin-Mikkego, bo w rzeczywistości wykonał on inkryminowany gest, natomiast o jego programie wyborczym w materiale "Faktów" w ogóle nie było mowy - nie można zatem ocenić go w kategorii prawda-fałsz. - Inkryminowany materiał miał charakter wyborczy, ale jest też wolny od określeń ocennych, czy obraźliwych wobec Janusza Korwin-Mikkego. Nie przekazuje wiedzy o nim, nie ma charakteru sprawdzalnego stwierdzenia faktu - dodała sędzia Dietkow. Prawnik kandydata mecenas Harasiuk zapowiedział odwołanie do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Powinno ono zostać rozpatrzone do piątku.