"Wojna buldogów" w KO? W kuluarach komentują odejście wiceministra
Decyzja o odejściu Roberta Kropiwnickiego zapadła już wcześniej - twierdzą źródła w Koalicji Obywatelskiej, na które powołuje się PAP. Rozmówcy agencji wskazują, że chciano, by decyzja ta została ogłoszona "bez politycznego szumu". Pytany o sprawę Marek Suski z PiS przekonany jest natomiast, że w największej partii w rządzie trwa "wojna buldogów".

W skrócie
- Robert Kropiwnicki złożył dymisję z funkcji wiceministra aktywów państwowych po długich spekulacjach na temat jego przyszłości i roli w Koalicji Obywatelskiej.
- Decyzja o odejściu Kropiwnickiego jest komentowana jako wynik konfliktów w rządzącej koalicji, a niektórzy politycy uważają, że miała ona związek z rywalizacją o wpływy i nominacje personalne.
- Zmiana na stanowisku wzbudziła zadowolenie wśród polityków Polski 2050 i wywołała dyskusję o odpolitycznieniu spółek Skarbu Państwa.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Po tym, jak Robert Kropiwnicki ogłosił w środę, że odchodzi z resortu aktywów, w mediach pojawiły się spekulacje, że polityk może zostać sekretarzem generalnym Koalicji Obywatelskiej, a nawet kandydatem na sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
To drugie byłoby o tyle zaskakujące, że to właśnie on jako poseł PO w 2015 r. forsował rozwiązania, które dawały Sejmowi VII kadencji prawo do wyboru sędziów TK "na zapas". Było to prapoczątkiem kryzysu wokół TK - PiS bowiem po zwycięstwie wyborczym unieważnił wybór tej piątki, wybierając na ich miejsce pięciu swoich.
Kropiwnicki odchodzi z MAP. Wcześniej mówił o przyszłych "możliwościach"
- Jestem w polityce, jestem posłem - powiedział sam Kropiwnicki, pytany w czwartek przez dziennikarzy w Sejmie o swoją przyszłość. Zapytany, jakie "nowe wyzwania" go czekają, odpowiedział, że "jeszcze trochę czasu, by to ogłosić". Dopytywany o medialne spekulacje, że mógłby zostać sekretarzem generalnym KO albo sędzią TK, odparł: "nic nie wykluczam ani nic nie potwierdzam. Możliwości jest bardzo dużo, ale naprawdę poczekajmy".
Później zaznaczył jednak, że są to jedynie plotki.
Z odejścia wiceministra cieszy się przede wszystkim Polska 2050. Wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych Rafał Komarewicz z Polski 2050 wskazuje na Kropiwnickiego jako jednego z największych przeciwników ustawy forsowanej przez jego ugrupowanie - dotyczącej odpolitycznienia mechanizmu powoływania władz spółek Skarbu Państwa.
Formacja Szymona Hołowni od dawna domagała się dymisji Kropiwnickiego - jeszcze od czasu, gdy z resortu aktywów państwowych odszedł ich przedstawiciel, wiceminister Jacek Bartmiński. Do jego rezygnacji również doszło w wyniku sporu z Kropiwnickim.
Polska 2050 nie będzie tęsknić za wiceministrem. "Dobry sygnał, szkoda tylko, że tak późno"
- Pan minister Kropiwnicki zrezygnował z urzędu wiceministra, podejrzewam, że pod presją pana ministra Wojciecha Balczuna. Wynika z tego, że sposób zarządzania spółkami Skarbu Państwa nie podobał się szefowi resortu. Uważam, że to dobry sygnał, szkoda tylko, że tak późno. Gdyby nie to, może inaczej potoczyłyby się losy naszej ustawy o odpolitycznieniu spółek Skarbu Państwa, która jest przecież 13. punktem umowy koalicyjnej. Gdyby od początku pan Balczun był ministrem, być może sprawa tej ustawy poszłaby w innym kierunku - powiedział Rafał Komarewicz.
Zaznaczył, że Polska 2050 cały czas domaga się, by tryb wyboru władz spółek Skarbu Państwa został ustawowo uregulowany - najlepiej w sposób zaproponowany w projekcie tego ugrupowania. - Widać, że pan minister Balczun ma inny sposób zarządzania spółkami Skarbu Państwa i stawia sobie inne cele - powiedział Komarewicz.
- Liczę na to, że pochyli się nad naszą ustawą i że w krótkim czasie uda się przygotować konkretne rozwiązania albo przedstawi szybko własny projekt - dodał.
"Wojna buldogów pod dywanem". Suski o możliwych tarciach w KO
Niedawno połączone komisje gospodarki oraz aktywów państwowych zdecydowały, że projekt Polski 2050 wraca do podkomisji. Pierwotna wersja zakładała, że 30 proc. członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa miałoby być wskazywanych przez Komitet Dobrego Zarządzania. Członkowie tego komitetu mieliby być powoływani na wniosek organizacji pracodawców, uczelni wyższych oraz związków zawodowych.
Projekt przewidywał również, że osoby powoływane do rad nadzorczych nie mogłyby być członkami partii politycznych ani - przez pięć lat przed objęciem funkcji - pełnić mandatów posła, senatora czy eurodeputowanego. Ustawa wprowadzała też pełną jawność wynagrodzeń członków zarządów i rad nadzorczych spółek państwowych.
Ostatecznie Polska 2050 wycofała się z większości pierwotnych postulatów, pozostawiając jedynie zapisy dotyczące okresu karencji dla polityków oraz jawności wynagrodzeń.
- Słyszałem, że dymisja jest powodem niezadowolenia z powoływania różnych osób na stanowiska w spółkach. A minister, który zajmuje się obsadzaniem zarządów i rad nadzorczych spółek, to jest trochę jak saper, zawsze się komuś narazi - powiedział szef komisji energii, klimatu i aktywów państwowych Marek Suski (PiS).
- Myślę, że było niezadowolenie, że obsadzał spółki swoimi ludźmi, a nie ludźmi szefa albo zauszników szefa. W Platformie wojna buldogów pod dywanem jest wyjątkowo krwawa, a Kropiwnicki i tak długo wytrwał na tym stanowisku - dodaje.
"Wiadomo było, że tu musi pęknąć". Posłowie KO o odejściu Kropiwnickiego
Politycy Koalicji Obywatelskiej oficjalnie niechętnie komentują dymisję Roberta Kropiwnickiego. W nieoficjalnych rozmowach przypominają jednak, że o odejściu wiceszefa MAP spekulowano od miesięcy. - Wiadomo było, że tu musi pęknąć i w końcu pękło - mówi poseł KO, na którego słowa powołuje się PAP.
Inny parlamentarzysta dodaje, że decyzja o dymisji Kropiwnickiego została podjęta już wcześniej przez samego Donalda Tuska. - To nie chodzi o konflikt z Balczunem czy o taką lub inną nominację w spółce. Tusk już dawno zdecydował o odwołaniu Kropiwnickiego, czekano tylko na dogodny moment pod względem wizerunkowym. Teraz wszyscy zajęci są Ziobrą i kupnem ziemi w CPK, więc można było po cichu odwołać Kropiwnickiego - wyjaśnia poseł KO.
Faktem jest, że o Robercie Kropiwnickim media od dawna pisały w nie najlepszym kontekście. Przypominano m.in., że posiada 12 mieszkań, a mimo to pobiera z Kancelarii Sejmu 3,5 tys. zł dodatku na 13. mieszkanie. Wskazywano również, że jako wiceminister dysponuje służbowym samochodem, a jednocześnie otrzymuje z Kancelarii Sejmu 128 tys. zł rocznie z tytułu tzw. kilometrówek za podróże prywatnym autem.
We wrześniu 2024 r. portal Onet informował, że po objęciu przez Kropiwnickiego stanowiska wiceministra aktywów państwowych w Totalizatorze Sportowym rozpoczął się "desant" osób z nim związanych, a także współpracowników ministra sportu Sławomira Nitrasa.
Za jednego z najbliższych współpracowników Kropiwnickiego uznawano wiceprezesa Totalizatora Sportowego, będącego równocześnie udziałowcem firmy odpowiedzialnej za prowadzenie profilu "Sok z Buraka".
KO traci wpływy w kolejnym resorcie
Według relacji medialnych już po aferze związanej z Totalizatorem Sportowym Kropiwnicki miał mieć podpisaną dymisję, jednak ostatecznie pozostał na stanowisku. Jednym z powodów - jak pisały media - miały być jego kompetencje i pomysłowość jako prawnika. To właśnie on miał m.in. wpaść na pomysł, by wpisać TVN na listę strategicznych spółek, co utrudniłoby ewentualną sprzedaż tej prywatnej firmy podmiotowi uznawanemu za politycznie niepożądanego.
Media pisały też w przeszłości, że najlepsze relacje miał Kropiwnicki z pierwszym szefem MAP Borysem Budką. Relacje z jego następcą Jakubem Jaworowskim były już dużo gorsze, a najgorsze z kierującym MAP od lipca br. Wojciechem Balczunem. Według Onetu powodem dymisji Kropiwnickiego był właśnie konflikt z Balczunem i to sam Kropiwnicki miał złożyć rezygnację, bo m.in. nie zgadzał się z ostatnimi zmianami we władzach Orlenu.
Sam Balczun zaprzeczył w RMF, że powodem dymisji Kropiwnickiego jest ich konflikt. - Dementuję masowe komentarze dotyczące konfliktów, walki konfliktów, wojny łysego z kudłatym. Wydaje nam się, że w mniejszym stopniu w tej chwili nam jest potrzebna praca parlamentarna, a bardziej jest nam potrzebna praca tutaj, w rozwiązywaniu bieżących problemów - mówił Balczun.
Miejsce Kropiwnickiego zajęła bowiem niezwiązana z życiem politycznym prawniczka Ewa Zeidler.
Ten ostatni fakt jest negatywnie oceniany przez niektórych posłów KO, niezadowolonych, że klub traci wpływy w kolejnym resorcie, po Ministerstwie Zdrowia. - Jak był Kropa, można było do niego pójść, napić się kawy i jedną na siedem spraw pozytywnie załatwił. A teraz co? - żali się jeden z posłów KO.
















