O Wodach Polskich zrobiło się głośno ze względu na kryzys ekologiczny, który w połowie wakacji dotknął Odry. Za katastrofę posadą zapłacił Przemysław Daca, szef przedsiębiorstwa odpowiedzialnego za krajową gospodarkę wodną. Jego firma powstała cztery lata temu dzięki decyzji PiS. Zajęła miejsce dawnych Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej oraz zarządów melioracji i urządzeń wodnych podległych urzędom marszałkowskim. Jak usłyszeliśmy, właśnie z tego powodu Wody Polskie musiały zdecydować się na duże zakupy. W 2018 r. przedsiębiorstwo kupiło 200 Hyundai Tucson za blisko 17 mln zł. W 2021 r. zdecydowano się na zakup kolejnych trzystu aut. Wody Polskie wzbogaciły się o 144 Citroeny Berlingo za 10,8 mln zł, 82 Fordy Transity wycenione na 10,5 mln zł, 61 Dacii Duster za 4,5 mln zł oraz 21 Fordów Ranger, które kosztowały firmę 3,1 mln zł. Samochody trafiły do jednostek w całej Polsce. Jak twierdzi Departament Komunikacji i Edukacji Wodnej, pojazdy były niezbędne dla "wykonywania zadań statutowych takich jak utrzymanie wałów, ochrona przed powodzią i suszą, nadzór nad budową zapór". Dotychczasowa flota miała być wiekowa: najstarsze pojazdy miały mieć ponad 15 lat, zaś ich przebiegi sięgały ponad 200 tys. km. - Dotyczyło to przestarzałych modeli takich jak Polonez Caro, Daewoo Espero czy Łada Niva. Użytkowanie przestarzałych samochodów było nieuzasadnione ekonomicznie ze względu na wysokie koszty serwisowania - powiedzieli Interii urzędnicy Wód Polskich. - Stwarzało ryzyko niewykonania zadań statutowych oraz narażenia pracowników na niebezpieczeństwo - dodali. Ponad 400 tysięcy na auta dla zarządu Z informacji, które uzyskała Interia wynika, że chociaż Wody Polskie kupiły samochody za niecałe 30 mln zł, kierownictwo firmy i tak zdecydowało się na wynajem długoterminowy. Od polityków PiS słyszeliśmy nawet o porsche, którym miała jeździć wiceprezes Beata Orlik. Jak mówi nasze źródło z przedsiębiorstwa, nie ma jednak mowy o opłacaniu luksusowych aut za pieniądze podatnika. Jeśli ktoś korzystał z lepszych samochodów, to tylko w ramach darmowej "prezentacji" mającej skłonić do ewentualnego zakupu. - Samochodów w tej chwili brakuje, bo pokończyły się umowy. Aut nie ma na rynku, przetargi na wynajem nie są skuteczne. Dlatego czasem salony oferowały różne samochody na próbę, żeby pojeździć jeden czy dwa dni. Korzystał z nich zarząd. Takim samochodem było chociażby Volvo XC60 - zdradza Interii jeden z wysokich urzędników Wód Polskich. W oficjalnej odpowiedzi na pytania wysłane przez Interię, czytamy o czterech modelach wynajmowanych w latach 2018-2022: Skodzie Octavii, Skodzie Superb, Hyundaiu Tucson oraz Subaru Foresterze. W przypadku skody miesiąc najmu to koszt 2 725 zł. Wypożyczenie Hyundaia jest wyceniane na 2 850 zł, a Subaru na 3 200 zł. Biorąc pod uwagę, że umowy zawarto na trzy lata, tylko cztery samochody pochłoną ponad 400 tysięcy złotych. Interia nie uzyskała odpowiedzi na pytanie, ile dokładnie aut wynajmowano do tej pory, a ile wciąż jest wynajmowanych. Jak przekazali nam urzędnicy, z aut korzystali wyłącznie członkowie Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej oraz zarządy regionalne. - Wypożyczone samochody służyły do przemieszczania się po całej Polsce. Członkowie zarządu potrafili w ciągu roku pokonać odległość jakby przejechali dwa razy kulę ziemską - mówi nasze źródło w Wodach Polskich. - Padło na wypożyczenie długoterminowe, bo w tamtym czasie było to tańsze, prostsze i wygodniejsze rozwiązanie. Taki samochód jak Subaru Forester zawsze musi być, chociażby ze względu na poruszanie się w czasie powodzi czy wezbrań - dodaje. Odkąd posadę stracił Przemysław Daca, stanowisko prezesa Wód Polskich objął Krzysztof Woś. Do zarządu należą także Paweł Rusiecki, Wojciech Skowyrski, Janusz Wrona i Beata Orlik. Jakub Szczepański