Według Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego (WCZK) w Rzeszowie, spadki wody zanotowano na Wiśle na wodowskazach w Sandomierzu i Zawichoście. Woda opada także na Wisłoku, Wisłoce i Sanie. Najtrudniejsza sytuacja jest na północy województwa, gdzie trwa umacnianie wałów w widłach Wisły i Sanu w miejscowości Wrzawy. Jak powiedział kierownik WCZK Stanisław Szynalik, sytuacja w tym rejonie uzależniona jest od tego, jak szybko będzie opadać woda w Wiśle. - Od wczoraj woda opadła w rzece o 80 cm, obniża się ok. 4 cm na godzinę. W niektórych miejscowościach, jak Furmany w gminie Gorzyce, woda już opadła i pokazała, jakie zniszczenia wyrządziła. Teraz powoli rozpoczyna się pompowanie i sprzątanie - dodał Szynalik. Także w zalanych osiedlach w Tarnobrzegu woda powoli opada - powiedział Paweł Antończyk z Miejskiego Sztabu Kryzysowego. - Najgorzej jest na osiedlu Wielowieś, które zostało zalane jako pierwsze i nadal jest pod wodą. W pozostałych dwóch dzielnicach: Sobowa i Sielca woda powoli opada. W porównaniu do pierwszej fali powodziowej zalana została mniejsza powierzchnia miasta. Trzy tygodnie temu było to ok. 36 km2, teraz jest ok. 21 km2 - dodał Antończyk. Jak powiedział we wtorek na konferencji prasowej wojewoda podkarpacki Mirosław Karapyta, według najnowszych prognoz w regionie w ciągu najbliższej doby nie powinno spaść tak dużo deszczu, jak pierwotnie przewidywano. Na Podkarpaciu problemem staje się plaga komarów, która pojawia się na terenach powodziowych. Zdaniem Karapyty, samorządy mogą walczyć z nią same albo zwrócić się o pomoc do urzędu. - Na razie wpłynął do nas jeden taki wniosek - z Dębicy. Zastanawiamy się, co możemy z tym problemem zrobić - dodał wojewoda. Ze wstępnych szacunków wynika, że na Podkarpaciu w powodzi ucierpiało ponad 42 tys. osób; zalanych zostało prawie 13 tys. gospodarstw domowych. Pod wodą znalazło się ponad 1,2 proc. powierzchni województwa.