Dlatego ucieszyła ich informacja, którą przekazał wicestarosta krakowski Andrzej Furmanik. Twierdził, że wojewoda małopolski Stanisław Kracik zapewnił podczas spotkania ze starostami, iż granice gmin powinny być regulowane wzdłuż koryta rzeki. Jednak wojewoda, w rozmowie z "Dziennikiem Polskim", rozwiewa nadzieje samorządowców. Sokółka jest kością niezgody między dwiema gminami: Czernichów (powiat krakowski) i Brzeźnica (powiat wadowicki). - Przed II wojną światową, kiedy budowane były wały wiślane, koryto rzeki zostało wyprostowane. I wówczas dwa kilkudziesięciohektarowe obszary zostały po stronie gminy Czernichów, ale administracyjnie należą do Brzeźnicy. Rada Ministrów przekazała je, swoim rozporządzeniem, do Czernichowa. Okazało się jednak, że w dokumencie były błędy geodezyjne. Dlatego władze gminy wystąpiły o ich usunięcie. Ale zakończyło się to tym, że Sokółka pozostała w Brzeźnicy - przypomina Marian Paszcza, dyr. Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Starostwa Powiatowego w Krakowie. Samorządowcy nie dają jednak za wygraną. Uważają, że szczególnie w sytuacji zagrożenia powodziowego, Brzeźnica nie zadba o bezpieczeństwo na terenie gminy Czernichów. Dyr. Marian Paszcza zauważa, że w wyniku wzrostu poziomu Wisły zamknięty zostaje stopień wodny w Łączanach. - To oznacza, że wójt Brzeźnicy, by sprawdzić, co się dzieje w Sokółce musi jechać tam przez Kraków - komentuje dyr. Paszcza. Sprawa odzyskania Sokółki powróciła ze zdwojoną siłą. W Czernichowie zaczęły krążyć informacje, że do zalania gminy chcieli doprowadzić przedstawiciele gminy Brzeźnica. Szymon Łytek, wójt Czernichowa, podkreśla, że o tym incydencie słyszał, ale nie ma żadnego oficjalnego stanowiska w tej sprawie. - Jak była powódź, strażacy z Czernichowa zabezpieczyli śluzę w Sokółce. I podobno ktoś z rejonu Brzeźnicy chciał ją otworzyć, by ratować żwirownię. To spowodowałoby zalanie części Czernichowa. Podobno w porę udało się komuś zareagować i do takiej sytuacji nie doszło - mówi jeden z mieszkańców gminy Czernichów. Wójt Szymon Łytek przyznaje, że docierały do niego podobne sygnały, ale nie ma potwierdzenia, by rzeczywiście doszło do takich przepychanek. O sprawie nic nie wie również Bogusław Antos, wójt Brzeźnicy. - Pierwszy raz coś takiego słyszę. Urządzenia wodne nie są administrowane przez gminę, więc nie mógłbym nawet wydawać żadnych poleceń dotyczących ich użytkowania. Myślę, że takie insynuacje są podtekstem do prób zabrania nam Sokółki. To jest szukanie dziury w całym - komentuje wójt Antos. Szefowie obu gmin zapewniają, że sprawdzą te informacje. Samorządowcy z Czernichowa liczą jednak, że przejęcie Sokółki jest kwestią czasu. Tym bardziej, że wicestarosta krakowski Andrzej Furmanik dał im taką nadzieję. - Podczas spotkania z wojewodą zapewnił on, że granice gmin powinny przebiegać wzdłuż koryta rzeki - podkreśla wicestarosta. Wójt Szymon Łytek nie ukrywa zadowolenia. - Cieszę się, że wojewoda zmienił zdanie. 15 kwietnia otrzymaliśmy pismo, w którym Stanisław Kracik podtrzymał negatywną opinię swego poprzednika Jerzego Millera, dotyczącą przynależności Sokółki do gminy Czernichów. Teraz będziemy prosili wojewodę o weryfikację tego stanowiska - zapowiada wójt Łytek. Wicestarosta Andrzej Furmanik gwarantuje, że powiat poprze gminę w jej staraniach o regulację granic. Tymczasem wojewoda Stanisław Kracik nie zamierza zmienić zdania w sprawie Sokółki. W rozmowie z "Dziennikiem Polskim" zaznacza, że owszem podczas spotkania ze starostami poruszył kwestię zmiany administracyjnej granic, ale województwa. Jest to związane z kwestią administrowania wałami na rzece Breń przy granicy Małopolski z Podkarpaciem. - Natomiast w przypadku Sokółki podtrzymuję wcześniejszą decyzję. Tam jest typowa kłótnia dwóch gmin - komentuje wojewoda. Magdalena Uchto magdalena.uchto@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim": Chcą pomóc emerytom, którzy stracili mieszkania Mogą operować więcej, ale kontrakt nie puszcza Dary dla Tuchowa