- Nie planuję takiego nadzwyczajnego posiedzenia. Nie widzę ku temu podstaw - powiedział Halicki. Wiceszef komisji spraw zagranicznych Robert Tyszkiewicz (PO) nazwał wniosek PiS "absolutnie politycznym, a wręcz polityczno-wyborczym". Rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak powiedział rano, że komisja powinna zażądać wyjaśnień od Sikorskiego w związku z jego nieobecnością na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych w Cordobie. Błaszczak zarzucił Sikorskiemu, że zaniedbuje swoje obowiązki konstytucyjne na rzecz kampanii w prawyborach PO. - Albo Radosław Sikorski jest kandydatem i podaje się do dymisji, albo zostaje ministrem. Sikorski powinien zdecydować się albo na wypełnianie swoich obowiązków, albo odejść z rządu. Jego obowiązkiem jest działać na rzecz dobra Polski - mówił Błaszczak. O zarzuty wobec Sikorskiego był pytany w radiowej Jedynce rzecznik rządu Paweł Graś, który ocenił, że jest to "klasyczna PiS-owska zadyma z niczego". - Polska była tam (w Cordobie) dobrze reprezentowana, to był nieformalny szczyt, nieformalne spotkanie ministrów z małżonkami, nie wszystkie kraje były reprezentowane, nie wszyscy ministrowie tam byli, istotne są formalne spotkania i ustalenia - powiedział Graś. Z kolei marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który konkuruje z Sikorskim w prezydenckich prawyborach w PO, nieobecność szefa MSZ w Cordobie skomentował tak: "To jest problem profesjonalizmu w polityce". - Ja wiem jedno, że nie odwołałem żadnego posiedzenia Sejmu, bo wiem, że trzeba godzić swoje zaangażowanie partyjne, także w ramach prawyborów, z normalnym, dobrym funkcjonowaniem instytucji, za które się odpowiada. Byłoby rzeczą bardzo przykrą, gdyby się okazało, że tylko Polskę reprezentował ambasador a wszystkie inne kraje wiceministrowie i ministrowie - mówił Komorowski w Poznaniu dziennikarzom. Do tej wypowiedzi odniósł się w poniedziałek wieczorem w Polsat News Sikorski, mówiąc: "myśmy w PO sobie założyli, że o sobie nawzajem - Bronisław Komorowski i ja - będziemy mówili tylko dobrze, ja się tego trzymam i zobowiązuje się, że ja nie będę razem z PiS-em atakował marszałka Komorowskiego". Sikorski wyraził opinię, że Komorowski powinien znać różnicę między formalnym, a nieformalnym spotkaniem. - Na nieformalnym nie zapadają żadne decyzje - powiedział minister. W przekazanym wniosku do Halickiego PiS powołało się na doniesienia medialne (nie precyzuje, o jakich mediach mowa), które mają świadczyć o tym, że Sikorski "przedłożył partykularne interesy swojej partii, uczestnicząc w prawyborach nad obowiązki dla swojej ojczyzny". PiS podkreśliło też, że w spotkaniu w Cordobie wzięli udział ministrowie spraw zagranicznych największych krajów UE, w tym Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Hiszpanii. Według PiS w nadzwyczajnym posiedzeniu komisji powinien wziąć udział szef MSZ. Wniosek został złożony w poniedziałek po południu - poinformowało biuro prasowe klubu PiS. Halicki podkreślał, że weekendowe spotkanie w Cordobie nie było "merytorycznym szczytem ministrów spraw zagranicznych krajów członkowskich", a "spotkaniem organizacyjnym, niemerytorycznym". Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski mówił w niedzielę, że spotkanie w Cordobie było spotkaniem "nieformalnym", na którym nie zapadają żadne decyzje. Halicki dodał, że Polskę na tym spotkaniu reprezentował polski ambasador w Hiszpanii Ryszard Schnepf. Nawiązując na konferencji prasowej do słów Halickiego, Błaszczak stwierdził, że najwyraźniej nie zwołując posiedzenia komisji poseł PO boi się dyskusji na ten temat. - Wniosek Prawa i Sprawiedliwości motywowany jest polityką wyborczą, chęcią zawracania głowy opinii publicznej, a nie sprawami polityki zagranicznej. To próba udowodnienia konfliktu pomiędzy kandydowaniem ministra w prawyborach w Platformie, a wypełnianiem przez niego konstytucyjnych obowiązków. Naszym zdaniem takiego konfliktu nie ma - podkreślił Tyszkiewicz. - Nawet politykom należą się weekendy - w ten sposób zarzuty PiS pod swoim adresem komentował w poniedziałek po południu w TVN24 Radosław Sikorski. - Spotkanie w Cordobie było nieformalnym spotkaniem z żonami, takim trochę rozrywkowym. Niektóre państwa w ogóle nie były reprezentowane. Polska była kompetentnie reprezentowana przez ambasadora - tłumaczył. Zdaniem szefa MSZ, "PiS angażuje się w kampanię przeciwko kandydatowi, którego się bardziej boi".