Klub PiS złożył w czwartek w Sejmie wniosek o wyrażenie konstruktywnego wotum nieufności wobec gabinetu Donalda Tuska. Kandydatem na nowego premiera jest ponownie socjolog prof. Piotr Gliński. Wniosek ma związek z ujawnionymi przez "Wprost" nagraniami rozmów polityków PO, w tym ministrów rządu. - Jesteśmy głęboko przekonani, że to jest nasz obowiązek moralny, jak i polityczny - argumentował prezes PiS Jarosław Kaczyński."Ujawnienie nagrań z rozmów, jakie prowadzili ze sobą członkowie rządu i inni najważniejsi urzędnicy państwowi, doprowadziło do kompromitacji polityków rządzącej PO, rządu jako całości oraz, co za tym idzie, instytucji państwa. (...) Premier Donald Tusk nie powinien sprawować dalej swej funkcji, gdyż treść ujawnionych rozmów w sposób oczywisty wskazuje, że nie koordynuje on polityki państwa, nie kontroluje on działań własnych ministrów i nie zapewnia nie tylko prowadzenia w Polsce właściwej polityki, ale również szczelności i spójności wewnętrznej aktualnego układu rządzącego krajem" - przekonuje PiS w uzasadnieniu wniosku o konstruktywne wotum nieufności. PiS deklaruje ponadto, że nie wyklucza możliwości przeprowadzenia wcześniejszych wyborów parlamentarnych, "choć z jednym, bardzo istotnym zastrzeżeniem". "Rząd w Polsce może mieć bardzo istotny wpływ na wynik wyborów, mimo, że w ich bezpośrednią organizację zaangażowana jest PKW i jej organy, a także jednostki samorządu terytorialnego" - zaznaczyli politycy PiS. Według nich, aby uniknąć manipulacji wynikami wyborów, "należy dokonać zmiany rządu jeszcze przed wyborami". "Konieczne jest powołanie tzw. premiera technicznego, którego jednym z podstawowych zadań, oprócz bieżącego administrowania, byłby nadzór nad przeprowadzeniem w sposób rzetelny i przejrzysty procedur wyborczych oraz zapewnienie w ich trakcie bezstronności i neutralności organów państwa" - przekonuje Prawo i Sprawiedliwość. "Zmiana ta jest niezbędna, by wynik wyborczy w sposób rzeczywisty, pełny i nie zakłócony odzwierciedlał opinie polityczne Polaków" - podkreślono w uzasadnieniu. Odnosząc się do ujawnionych przez "Wprost" nagrań PiS przekonuje, że kompromitacją ekipy rządzącej jest w pierwszej kolejności sam fakt prowadzenia tego typu rozmów w miejscu publicznym w sposób umożliwiający ich rejestrację". PiS zwraca uwagę, że wśród osób, których rozmowy zostały nagrane byli ministrowie, "mający zapewnić bezpieczeństwo Polski w wymiarze zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym, czyli ministrowie spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych". PiS przekonuje, że treść ujawnionych rozmów jest "niedopuszczalna". "Nie powinny one mieć miejsca w żadnym kraju, w którym obowiązuje zasada państwa prawa i który powołuje się na zachodnioeuropejskie tradycje demokracji i praworządności w polityce" - czytamy. PiS podkreśla, że "szokujące rozmowy" okraszone są "rynsztokowymi wulgaryzmami" i "przepojone pogardą dla przeciwników politycznych i zwykłych obywateli". Wątek pogardy i arogancji pojawia się w rozmowach nader często" - uważają wnioskodawcy. W uzasadnieniu wniosku PiS odnosi się m.in. do nagranych wypowiedzi prezesa NBP Marka Belki, szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, byłego ministra transportu Sławomira Nowaka oraz b. wiceminister finansów Andrzeja Parafianowicza. PiS podkreśla, że z nagrań Polacy "mogli dowiedzieć się, iż zobowiązany mocą ustaw do apolityczności prezes NBP prowadzi zakulisowe targi zmierzające do uniemożliwienia zwycięstwa w wyborach partii opozycyjnej i ustala politykę kadrową premiera", a "biorący w tym udział minister spraw wewnętrznych stwierdza, że państwo polskie istnieje tylko teoretycznie". "Dwóch byłych ministrów omawia sprawę utrącenia działań służb skarbowych wobec żony jednego z nich, minister spraw zagranicznych w niewybredny sposób komentuje własną politykę wobec najważniejszych sojuszników Polski" - czytamy w uzasadnieniu. Ugrupowanie Kaczyńskiego podkreśla ponadto, że uczestnicy upublicznionych rozmów, "konsumując na koszt obywateli najdroższe potrawy i alkohole, śmieją się z Polaków, którzy po wyborach mogą już kupować benzynę za 7 złotych, i skarżą się na problemy związane z zakupem przez polskich dyplomatów najlepszych cygar i 57-letnich trunków dla premiera Donalda Tuska". "Żadna z osób sprawujących funkcje publiczne, która prowadzi tego typu rozmowy w sposób właściwie zupełnie jawny, i która wyraża tego typu opinie, nie zasługuje na dalsze piastowanie swego stanowiska" - uważają politycy Prawa i Sprawiedliwości. PiS odnosi się tam również do ubiegłotygodniowych wydarzeń w redakcji tygodnika "Wprost". "Działania te, za które odpowiadają osoby sprawujące zwierzchnictwo nad prokuraturą i organami ścigania, można interpretować tylko w jeden sposób - był to zamach na wolność słowa i próba zastraszania mediów" - czytamy w uzasadnieniu. Zgodnie z art. 158 konstytucji Sejm wyraża rządowi wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów na wniosek zgłoszony przez co najmniej 46 posłów i wskazujący imiennie kandydata na premiera. Wniosek o konstruktywne wotum nieufności musi poprzeć większość ustawowej liczby posłów, czyli 231. Koalicja PO-PSL ma łącznie 235 posłów, zatem by wniosek zdobył odpowiednią większość musiałaby zagłosować za nim nie tylko cała opozycja, ale też co najmniej kilku posłów z klubów koalicyjnych. Według regulaminu Sejmu rozpatrzenie wniosku o wyrażenie wotum nieufności i poddanie go pod głosowanie następuje na najbliższym posiedzeniu Sejmu przypadającym po upływie siedmiu dni od dnia jego zgłoszenia i nie później niż na następnym posiedzeniu. Najbliższe posiedzenie Sejmu zaplanowano na 9-11 lipca. W środę w Sejmie premier Donald Tusk przedstawił informację ws. podsłuchów, złożył wówczas wniosek o wotum zaufania dla rządu. Przekonywał, że w związku z podsłuchami mogą być zagrożone interesy państwa polskiego. Premier przeprosił za "bulwersujące, momentami skandaliczne zachowania, język, niestosowne słowa" polityków. Tusk podkreślił, że choć nie należy lekceważyć "lekcji, jaka płynie z nagrań", to "prawdziwy problem polityczny" polega na tym, że "grupa przestępców (...) pozwoliła sobie na nielegalne nagrywanie i podsłuchiwanie, a następnie publikowanie materiałów, które doprowadzają do wstrząsu, jakiego jesteśmy uczestnikami i świadkami". Sejm udzielił rządowi wotum zaufania. Rząd poparło 237 posłów, przeciw było 203, nikt nie wstrzymał się od głosu.