Tomasz W. i jego bracia Mirosław i Krzysztof w czerwcu zostali prawomocnie skazani przez Sąd Apelacyjny w Białymstoku na 4 lata więzienia za zabójstwo mieszkańca ich wsi Józefa C. Mecenas Małgorzata Chełstowska-Lubieniecka powiedziała, że w ten sposób chce uniknąć wykonania kary wobec jej klienta. - W tej chwili wyrok wobec mojego klienta jest prawomocny, Sąd Apelacyjny w Białymstoku sporządza jego uzasadnienie. Gdy ono dotrze do Olsztyna, mój klient może zostać wezwany do odbycia kary, dlatego zapobiegając takiemu zdarzeniu w piątek w sądzie w Olsztynie złożyłam wniosek o ułaskawienie Tomasza W. - powiedziała. Adwokat dodała, że gdyby otrzymała uzasadnienie wyroku, mogłaby napisać wniosek o odroczenie odbycia kary, ale "to nie daje gwarancji, że Tomasz W. nie dostanie wcześniej wezwania do odbycia kary". Po otrzymaniu uzasadnienia wyroku obrońca może też wystąpić o kasację wyroku. - Ale na tym etapie obu tych rzeczy nie mogę zrobić, a o ułaskawienie mogę wystąpić - powiedziała adwokat. W rozmowie Chełstowska-Lubieniecka przyznała, że liczy na szybkie rozpoznanie jej wniosku przez Lecha Kaczyńskiego, "choć na rozpoznanie wniosku o ułaskawienie czeka się nawet i 2 lata". Mecenas zapowiedziała, że jej kolega, który ma pełnomocnictwa od braci Mirosława i Krzysztofa także w najbliższych dniach złoży wniosek o ich ułaskawienie. Bracia W. 1 lipca 2005 r. zostali skazani za to, że zlinczowali we wsi Włodowo na Warmii recydywistę Józefa C. Mężczyźni oraz ich sąsiedzi w rozmowach z mediami i przed sądem przez kilka lat utrzymywali, że bracia zabili C. ponieważ ten im zagrażał (miał m.in. biegać po wsi z maczetą), ale w czerwcu 2009 Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że te tłumaczenia nie znajdują odzwierciedlenia w aktach sprawy. Podczas tej rozprawy apelacyjnej w Białymstoku żona Tomasza W. Marlena zeznała, że to nie jej mąż i jego bracia zadali śmiertelne ciosy Józefowi C. Kobieta zasugerowała, że zrobił to jej ojciec i jego kolega (obaj prawomocnie skazani za zbezczeszczenie zwłok C.), bo mężczyźni ci okładali leżącego kijami. Sąd uznał, że kobieta, która przez cztery lata odmawiała zeznań, a zdecydowała się je złożyć dopiero, gdy jej mężowi realnie zagroziło więzienie, jest niewiarygodna i zawiadomił prokuraturę o składaniu przez nią fałszywych zeznań. W ostatnich dniach prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Sąd apelacyjny potwierdził jednak, że w dniu linczu policja nie zareagowała właściwie na prośby mieszkańców Włodowa o interwencję i nie wysłała na czas radiowozu - odpowiedzialni za to dwaj funkcjonariusze zostali prawomocnie skazani na kary więzienia w zawieszeniu.