Wodowskaz poniżej zapory wskazał w czwartek w południe dokładnie 755 cm, ale wody ciągle przybywa. Zrzut z tamy od środy, zgodnie z zapowiedziami, utrzymuje się na stałym poziomie 5100 metrów sześc. na sekundę, a nadmiar wód zatrzymywany jest w Zalewie Włocławskim. Podczas pierwszej fali powodziowej Wisła osiągnęła we Włocławku poziom 850 cm. Jeśli nie dojdzie nigdzie do przerwania wałów przed Zalewem Włocławskim, to hydrolodzy spodziewają się, że w kulminacyjnym momencie rzeka poniżej zapory może tym razem przekroczyć poziom 9 metrów. W samym Włocławku woda podeszła pod ogródki działkowe usytuowane na brzegu rzeki, ale nie zalała ich. Wystąpiła też z brzegów, wpadająca na terenie miasta do Wisły, rzeka Zgłowiączka, ale zalała jedynie fragment publicznego parku. W czwartek stwierdzono uszkodzenie tablicy upamiętniającej śmierć ks. Jerzego Popiełuszki u stóp zapory. Została ona prawdopodobnie uderzona przez kłodę wyrzuconą na brzeg przez wezbrane wody rzeki. Samorządy nadwiślańskich gmin w regionie kujawsko-pomorskim przygotowują się nie tylko na powódź, ale także na walkę ze spodziewaną po niej inwazją komarów i meszek. W samym Toruniu miasto przeznaczy na opryski ponad 100 tys. zł, podczas gdy rok temu wystarczyło 60 tys. zł. Dokuczliwe owady lęgną się po opadnięciu wód powodziowych, w pozostałych na brzegach kałużach i oczkach wodnych. Zwalczane są co roku głównie poprzez opryski ze śmigłowców.