Kusząc atrakcyjnymi zarobkami, grupa werbowała Polaków do pracy głównie na plantacjach pomidorów w rejonie miejscowości Orta Nova, Cerignola i Ascoli Satriano.. Na miejscu robotnicy trafiali do - jak nazywały to włoskie media i prokuratura - "obozów pracy", gdzie Polacy byli więzieni w nieludzkich warunkach i przymuszani do niewolniczej pracy. Jak poinformował Emilio Marzano z prokuratury w Bari, obywatele polscy pracowali tam po 15 godzin zarabiając od 2 do 5 euro za godzinę, ale część musieli oddawać jako haracz. Jeśli z powodu choroby nie mogli pracować w polu, musieli swym "opiekunom" , w tym także rodakom, płacić karę w wysokości 20 euro dziennie. Dostawali tylko chleb i wodę, a spali na gołej ziemi w ruinach budynków gospodarczych lub namiotach. Nie mieli dostępu do bieżącej wody, a wokół panowały straszliwe warunki sanitarne. Ci, którzy się buntowali, byli bici. Doszło też do kilku przypadków śmiertelnych, które są wyjaśniane. - Kilka osób zmuszanych we Włoszech do niewolniczej pracy popełniło samobójstwa; niewykluczone, że mogło dojść do śmierci z wycieńczenia oraz zabójstw - poinformował we wtorek na specjalnej konferencji prasowej komendant główny policji, Marek Bieńkowski. Dodał, że robotnicy byli pilnowali przez ukraińskich, włoskich i polskich uzbrojonych strażników, którzy sami siebie nazywali "kapo". Opór tłumiono biciem, szczuciem psami i grożeniem bronią. Poinformował, że udokumentowane procesowo zostały przypadki zmuszania do prostytucji, zgwałceń oraz maltretowania metalowymi pałkami osób sprzeciwiających się terrorowi. Posłuchaj relacji korespondentki RMF, Agnieszki Milczarz: Reporterka RMF rozmawiała też z jednym z Polaków, który został uwolniony z obozu pracy: W kilku włoskich i polskich miejscowościach ujęto w sumie 25 osób - Polaków, Ukraińców, Algierczyków i jednego Włocha. We Włoszech przestępców zatrzymano w okolicach Bari i Foggi. Przez całą noc trwały też zatrzymania w Polsce, głównie na Podkarpaciu i w Małopolsce: policjanci weszli do mieszkań w Dębicy, Jaśle, Gorlicach i Krośnie. Relacja Marka Balawajdra: Funkcjonariusze oceniają, że w tej sprawie, oprócz uwolnionej grupy Polaków, może być poszkodowanych jeszcze kilkaset osób - w sumie nawet 500. Zatrzymani odpowiedzą za handel ludźmi, pozbawianie wolności, stosowanie przemocy oraz gróźb. Jak poinformował komendant Marek Bieńkowski, operację pod kryptonimem "Ziemia Obiecana" koordynowała specjalna komórka karabinierów w Rzymie oraz centralny zespół do walki z handlem ludźmi w Komendzie Głównej Policji. W wymianie informacji pomagały Europol i Interpol. Wtorkowa operacja była możliwa dzięki długiemu śledztwu oraz zeznaniom, złożonym przez niektórych polskich robotników. Większość z nich jednak odmówiła współpracy z włoską policją w obawie przed zemstą ze strony grupy przestępców. Nie chcieli rozmawiać na temat tego, co przeszli. Strona włoska zawdzięcza również wiele polskim dyplomatom - współpracę z nimi Włosi określili mianem "wzorowej". Rzecznik ambasady RP w Rzymie Wojciech Unolt powiedział, że wszczęcie zimą tego roku śledztwa w sprawie tego, co działo się od dłuższego czasu na polach w Apulii, było możliwe przede wszystkim dzięki wielokrotnym interwencjom polskich dyplomatów we włoskich organach policyjnych. W okolice Foggi jeździł ambasador Michał Radlicki oraz konsulowie, by na miejscu sprawdzić napływające sygnały o panującej tam sytuacji.