To jego komentarz do orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu dotyczącego zakazu Parady Równości. Według , w świetle wyroku, rządzący w 2005 roku Warszawą Lech Kaczyński, złamał prawo nie zezwalając na paradę. - Władza ma przestrzegać praw wszystkich środowisk, niezależnie od tego jak ocenia te środowiska, dlatego, że to jest podstawowy kanon demokratycznego państwa - powiedział polityk na piątkowej konferencji prasowej. Kalisz przytaczając fragment orzeczenia podkreślał, że ograniczenie wolności słowa w debacie publicznej dotyczyć powinno tylko polityków zajmujących funkcje publiczne. Trybunał zaznaczył, że "wypowiedzi polityków zajmujących wysokie funkcje publiczne mogą być zrozumiane jako wskazówki przez urzędników, których praca i kariera zależy od tych polityków". Polityk SLD zadedykował tę część orzeczenia prezydentowi , premierowi i ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobro. - Mieliśmy do czynienia - że już powiem tylko o ministrze sprawiedliwości Zbigniewie Ziobrze - z całym festiwalem konferencji prasowych, gdzie pan minister dawał instrukcje dla swoich prokuratorów, a nawet czasami i sądów jak mają postępować - powiedział Kalisz. Jak dodał, "tego rodzaju działanie jest niezgodne z prawem, które wiąże wszystkich członków Rady Europy, w tym Polskę". Trybunał uznał w czwartek, że władze Warszawy złamały zagwarantowane w art. 11 Konwencji prawo do zgromadzeń i pokojowego wyrażania poglądów, a także zakaz wszelkiej dyskryminacji (art. 14) i prawo do skutecznego środka odwoławczego (art. 13). Chodzi o manifestację, której przeprowadzenia zakazał ówczesny prezydent stolicy Lech Kaczyński. Wobec zakazu, umotywowanego względami bezpieczeństwa, środowiska gejów i lesbijek złożyły wnioski o zorganizowanie kilku wieców; ale także w przypadku części z nich wydano zakaz "ze względów bezpieczeństwa oraz przewidywanych utrudnień w poruszaniu się". W grudniu 2005 r. Fundacja Równości zaskarżyła decyzję władz Warszawy do strasburskiego Trybunału.