W środę (3 czerwca) marszałek Sejmu Elżbieta Witek zarządziła termin wyborów prezydenckich na niedzielę 28 czerwca. Oznacza to, że ewentualna druga tura wyborów odbędzie się 12 lipca. Kosiniak-Kamysz w TVN24, odnosząc się do słów Witek o tym, że termin wyborów został wyznaczony dopiero na 28 czerwca "z winy opozycji", odparł: "Znów odwracanie kota ogonem. Stawianie wszystkiego na głowie". "Wiemy dobrze, że decyzję ogłoszoną przez marszałek Witek podjął Jarosław Kaczyński. I nie ma co tego owijać w bawełnę" - podkreślił kandydat PSL na prezydenta. "Nie ma równych szans" Zwrócił uwagę, że obecnie "szukanie winnych trzeba zacząć od siebie". "Powinni zacząć przedstawiciele PiS-u od wskazania tych, którzy podjęli decyzję o druku kart za 70 mln zł; tych, którzy doprowadzili do sytuacji, że wybory ogłoszone się nie odbyły, a nie zostały przełożone. Że jesteśmy w pustce konstytucyjnej, w chaosie prawnym" - mówił. Podkreślił, że "nie ma też takiej współpracy i możliwości wychodzenia z kryzysu gospodarczego, epidemiologicznego czy ustrojowego". Potwierdził, że nadal będzie kandydatem PSL w wyborach prezydenckich 28 czerwca. "Nie ma równych szans, ponieważ dostęp do telewizji rządowej - to jest tylko dla jednego kandydata. I to już powoduje gigantyczną nierówność, ale idę swoją drogą i nie zamierzam tego zmienić" - powiedział Kosiniak-Kamysz.