Jak ustaliła 300POLITYKA, w czasie wizyty Obamy w Polsce, odbędzie się spotkanie liderów UE i prezydenta USA. Źródła zbliżone do przewodniczącego Rady Europejskiej, na które powołuje się portal, podają, że rozmowa ta nie będzie miała związku ze szczytem NATO. Na razie nie podano szczegółów. Na stronie Rady Europejskiej czytamy jedynie, że spotkanie będzie okazją do potwierdzenia transatlantyckiej jedności i do dyskusji o bieżących wyzwaniach dotyczących bezpieczeństwa.Jak czytamy na portalu 300pOLITYKA, decyzja o spotkaniu zapadła podczas nieformalnych rozmów między Donaldem Tuskiem a Barackiem Obamą. Do wspomnianych ustaleń miało dojść na marginesie odbywającego się w Japonii szczytu G-7. Spotkania chciały obie strony - zapewniają cytowane przez portal źródła. W spotkaniu liderzy UE-prezydent USA, oprócz Tuska, weźmie udział również szef Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker. Przedmiotem rozmów ma być współpraca polityczna i gospodarcza oraz sprawy związane z bezpieczeństwem. Szczyt NATO w Polsce Jak zapowiadano, pierwsza robocza sesja szczytu ma się rozpocząć po południu 8 lipca na Stadionie Narodowym. Pierwszy dzień zakończą kolacje wydane na różnych poziomach - przywódcy delegacji spotkają się w Pałacu Prezydenckim w sali, gdzie w 1955 r. podpisano Układ Warszawski, szefowie dyplomacji - w Teatrze Wielkim, a ministrowie obrony - w Pałacu Prymasowskim. Premier Beata Szydło ma natomiast przyjąć przedstawicieli państw partnerskich NATO. Agenda drugiego dnia szczytu, 9 lipca, przewiduje kilka sesji i - zdaniem wiceszefa MON - jest bogata. Według Szatkowskiego polityczne decyzje związane z odstraszaniem i obroną, wysuniętą obecnością NATO na wschodniej flance, czyli także i w Polsce, oraz sytuacją na południe od państw członkowskich powinny być domknięte na spotkaniu ministrów obrony Sojuszu w połowie czerwca w Brukseli. Osobną kwestią - według szefa MON - są rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie rozmieszczenia ciężkiej brygady pancernej w naszym regionie. W lutym USA zapowiedziały, że w 2017 r. przeznaczą 3,4 mld dolarów na wzmocnienie wojskowej obecności w Europie Środkowo-Wschodniej. Jak donosiła prasa, ma to doprowadzić do tego, że USA będą utrzymywały w regionie siły stanowiące ekwiwalent brygady pancernej.