- Sześć lat temu Europa powiedziała Polsce: "tak", a my powiedzieliśmy: "tak" Unii Europejskiej. Staliśmy się krajem Unii, spełniło się nasze wielkie marzenie, to wielki sukces" - przypomniał Napieralski w niedzielę na konferencji prasowej w Sejmie. Podziękował wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, z zwłaszcza byłemu prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, byłemu premierowi Leszkowi Millerowi i byłemu ministrowi spraw zagranicznych Włodzimierzowi Cimoszewiczowi. - Wspólnie wprowadzali Polskę do Unii - zaznaczył. Napieralski chce Rady Integracji Europejskiej. "Nie może zabraknąć nikogo" Jak mówił, przed Unią Europejską i przed Polską jako jej członkiem stoją ważne, wielkie zadania. Stąd, jeśli wygra wybory prezydenckie chciały utworzyć Polską Radę Integracji Europejskiej. "Chciałbym do tej Rady zaprosić najważniejsze osoby w państwie: byłych premierów i byłych prezydentów (...), chciałbym, by w Radzie byli: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, Kazimierz Marcinkiewicz, Tadeusz Mazowiecki czy Jarosław Kaczyński. Oczywiście, nie może zabraknąć tam nikogo" - mówił Napieralski. Do Rady - jak zaznaczył - chciałby zaprosić również byłych szefów polskiej dyplomacji, "bo także wkładali wielki zapał i wysiłek, byśmy byli w Unii Europejskiej". W Radzie mieliby się znaleźć też profesorowie, filozofowie, przedstawiciele wszystkich partii politycznych, zarówno tych, które są w parlamencie, jak i tych, które są poza, oraz przedstawiciele wszystkich religii i wyznań. "Tak by była to reprezentacja wszystkich Polaków" - podkreślił. - Dziś Unia Europejska potrzebuje kroku naprzód, kolejnej wielkiej, ważnej wizji. Chciałbym by Polska była w tej sprawie bardzo aktywna, była państwem, które będzie przewodzić w nowym myśleniu o Unii Europejskiej - powiedział Napieralski. Przypomniał, że za rok Polska obejmie prezydencję w UE. "Ważne, abyśmy narzucili pozytywny ton, byśmy pokazali, że duży kraj, duży naród ma wizję, jak Unia ma się rozwijać" - dodał. "Przyszłość Europy to przyszłość świata" Obecny na konferencji były premier Leszek Miller mówił, że "przyszłość Europy to także przyszłość świata". "Każda dyskusja, która zmierza w kierunku rozstrzygnięcia ważnych dylematów, jakie stoją przed Unią Europejską, jest ważna: czy się dalej rozszerzać, czy nie, jak głęboko prowadzić wewnętrzną integrację, jakie są perspektywy finansowe na następne lata, jakie jest miejsce Polski (...) to wszystko powinno być przedmiotem poważnej debaty" - ocenił. Dodał, że pomysł powołania Rady przy prezydencie "jest ze wszech miar godny poparcia". Napieralski przypomniał także, że w niedzielę 2 maja obchodzone jest święto flagi. "Święto flagi to także święto flagi Unii Europejskiej, właśnie naszego sukcesu - wejścia do Unii (...) Pamiętam, jak pani poseł Jolanta Szymanek-Deresz tu, w polskim parlamencie, walczyła właśnie o to, by flaga Unii Europejskiej była właśnie w tym miejscu, była w polskim parlamencie. Udało się, przed gmachem polskiego parlamentu wisi razem z flagą polską flaga Unii Europejskiej" - mówił. Z kolei Miller pytany przez dziennikarzy, czy po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem zostaną zmienione procedury dotyczące, kto z ważnych ludzi w państwie, w tym dowódcy poszczególnych sił zbrojnych, może lecieć jednym samolotem, odpowiedział, że jest przekonany, że tak się stanie i listy pasażerów będą układane "zgodnie z zasadą zdrowego rozsądku". Zaznaczył, że jego zdaniem to organizatorzy ponoszą odpowiedzialność za to, kto leci razem. "Całkowita odpowiedzialność na Kancelarii Prezydenta" - Dla mnie nie ulega wątpliwości, że całkowita odpowiedzialność za ten stan rzeczy (listę pasażerów samolotu do Smoleńska - PAP) spoczywa na Kancelarii Prezydenta, albowiem to Kancelaria Prezydenta była organizatorem tego lotu. Trudno mi wyobrazić sobie generała, dowódcę, który otrzymując zaproszenie od prezydenta, wyrzuca to zaproszenie do kosza - powiedział. Zaznaczył, że czuje się zażenowany tym, że przedstawiciele Kancelarii Prezydenta "szukają winnych wszędzie, tylko nie w swoim gronie". "Zawsze tak było, i z moich doświadczeń także to wynika, że jeżeli prezydent organizuje ważny wyjazd, to jego urzędnicy odpowiadają od początku do końca: za skład, za program i za inne szczegóły. Gdy ja organizowałem tego rodzaju przedsięwzięcia, tak właśnie było, kiedy Aleksander Kwaśniewski organizował podobne przedsięwzięcia tak również było. I tak również było za prezydentury Lecha Kaczyńskiego" - podkreślił.