Europoseł PiS komentując tę decyzję, na łamach sobotnio-niedzielnego wydania "Naszego Dziennika", zwrócił uwagę, że problem zaczął się latem 2015 r. "Wtedy Unia Europejska popełniła szereg rażących błędów. Po pierwsze, otworzyła granicę przed wszystkimi przybyszami z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. A potem błędnie sklasyfikowała ich jako uchodźców. I właśnie tych tzw. uchodźców - którym nadano takie uprawnienia - postanowiono podzielić w systemie relokacji. My kwestionowaliśmy to rozwiązanie" - wskazał. "Dowodziliśmy, że nie są to uchodźcy, a emigranci, którzy przybyli na teren UE nielegalnie. (...) Gdyby sklasyfikowano ich zgodnie z prawdą, to o ich przyjęciu powinny decydować poszczególne państwa członkowskie. One mogą zgodzić się na przyjęcie przybyszów z powodów demograficznych czy ekonomicznych, gdy wymusza to sytuacja na rynku pracy" - stwierdził były minister spraw zagranicznych. Dodał, że strona polska podnosiła także sprawy bezpieczeństwa. "Uważaliśmy, że decyzja o przymusowej relokacji jest bezprawna, bo każdy kraj musi - w pierwszej kolejności - zapewnić bezpieczeństwo własnym obywatelom" - podkreślił.