W środę wieczorem, wbrew partii Jarosława Gowina, grupa posłów PiS złożyła w Sejmie projekt zakładający likwidację od 2020 r. górnego limitu przychodu, do którego płaci się składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe - tzw. 30-krotności ZUS. Według Wirtualnej Polski PiS "miał zagrać tym na nerwach" koalicjantowi. "Sejmowa większość wisi na włosku" - skomentował w rozmowie z portalem polityk Porozumienia. Rzecznik Porozumienia Kamil Bortniczuk przekazał w czwartek rano, że zarząd krajowy zobowiązał swoich parlamentarzystów by nie popierali projektu. "Złożenie projektu PiS można odbierać jako próbę rozbicia jedności Zjednoczonej Prawicy" - ocenił w rozmowie z dziennikarzami. "Gowin sugerował, że jeśli będziemy przepychać ten projekt, to on gasi światło w rządzie. Nie sądzę, żeby Kaczyński chciał wywalać Gowina z rządu, bo stracimy większość, ale po coś to robi. Czy to jest szantaż? Tak, tak to wygląda" - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską polityk PiS. To nie pierwsza sprawa, której PiS nie skonsultowało z Porozumieniem. Tak stało się też w przypadku zgłoszenia kandydatur Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza do TK. "O tych szalonych akcjach dowiadujemy się z mediów" - przyznaje rozmówca WP z partii Gowina. Według WP "projekt może być częścią nacisku PiS związanego z negocjacjami związanymi z umową koalicyjną", która wygasła 11 listopada. Według informatora portalu "to element presji Jarosława na Jarosława. Kaczyński mówi Gowinowi, żeby zbastował z żądaniami. Jeśli cofnie się jeden, cofnie się drugi. A projekt ostatecznie wyląduje w koszu. Tak to widzę. I tak to się skończy".