Premier Miller sugerował dzisiaj konieczność przeprowadzenia zmian w konstytucji i szydził z opozycji, domagającej się jego dymisji. Można z tego wnosić, że zawirowania w "lewicowej rodzinie" przybierają na sile. Na dodatek spadają notowania lewicy i trudno ustalić, kto z SLD gra na destabilizację sytuacji, i kto chce sięgnąć po władzę, podczas gdy sytuacja w kraju jest tak kiepska. Po raz pierwszy w historii Sojuszu, w rząd uderzają lewicowi guru: Rakowski i Urban, co dla kierownictwa partii jest sporym szokiem. Po raz pierwszy także przeciwko premierowi i ministrowi finansów występują jawnie inni ministrowie, negując sens reformy finansów. Premier, obdarzony dużą władzą, teoretycznie powinien w obliczu tego buntu coś zrobić, ale nikt nie wie co, jako że zmiany personalne już nie wystarczą. Co więcej, Leszek Miller wydaje się coraz bardziej ubezwłasnowolniony. Pojawiły się nawet sugestie, że jest inwigilowany przez służby specjalne... Jeśli nie jest to prawdą, to już sama taka pogłoska jeszcze niedawno byłaby po prostu nie do pomyślenia. Po raz pierwszy od dłuższego czasu także notowania prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego mają tendencję zniżkującą. W tej sytuacji jego zwolennicy z SLD chcieliby, aby prezydent wziął sprawy w swoje ręce, wezwał polityków do opamiętania, a premiera i cały rząd do dymisji. Wówczas może, z pomocą części opozycji (najprawdopodobniej przy udziale Platformy Obywatelskiej) udałoby się zbudować konstruktywne weto dla rządu Millera w parlamencie. Taka "prowizoryczna koalicja" mogłaby doprowadzić Polskę do czerwcowego referendum unijnego.