- To jedno z najbardziej tragicznych wydarzeń w ostatnich latach polskiej historii obok tragedii smoleńskiej i śmierć papieża Jana Pawła II - mówi prof. Andrzej Piasecki. Zdaniem politologa winnymi tego zdarzenia są m.in. politycy obozu rządowego tolerujący lub wręcz inicjujący mowę nienawiści. Odpowiedzialność ponoszą też dziennikarze, którzy zapraszając do mediów takich polityków, jak najbardziej kontrowersyjna posłanka PiS, wzmacniają w ten sposób agresję w życiu publicznym Według prof. Piaseckiego zabójstwo prezydenta Adamowicza może jeszcze bardziej pogłębić podziały wśród Polaków. - Zawsze w historii po fali nienawiści słownej pojawia się agresja fizyczna. Teraz już doszliśmy do takiej sytuacji, że niewiele więcej można już powiedzieć, aby kogoś bardziej znieważyć, można jeszcze tylko zaatakować. Możemy się więc spodziewać także innych aktów agresji, chyba że nastąpi otrzeźwienie - mówi prof. Andrzej Piasecki. Podobnego zdania jest prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie.- Od kilku lat starałem się przekazywać poprzez media ostrzeżenia, że jeśli nie nastąpi próba okiełznania przez polityków mowy nienawiści, to prędzej czy później nastąpią wydarzenia, które będą przykładem aktów nienawiści - mówi Wawrzyniec Konarski. "Winę za to, co się stało ponosi polska klasa polityczna" Zdaniem prof. Konarskiego podziały w Polsce w obozie postsolidarnościowym są teraz bardzo głębokie i nie wygląda na to, aby miało się to zmienić, wręcz przeciwnie, grozi nam eskalacja agresji. - Weszliśmy teraz w najbardziej niebezpieczny etap, który rozpoczął się od zabójstwa wynikającego z kontekstu politycznego. Winę za to, co się stało, ponosi polska klasa polityczna, która nie była w stanie swoich emocji opanować, zrezygnować z teatru politycznego - uważa Wawrzyniec Konarski. Według politologa są małe szanse na to, aby nawet po ostatniej tragedii politycy sami z siebie mogli się pohamować w swojej mowie nienawiści. - Mógłby na nich wpłynąć tylko społeczny ruch, który sprzeciwiałby się zwyczajom w polskiej polityce. Ważne jest także, aby pojawiły się sankcje za hejt. Teraz nie jest to egzekwowane, ponieważ polskie prawo nie nadąża za takimi sytuacjami, a polskie sady są nieudolne, o czym się przekonał Radosław Sikorski, który jak sam powiedział procesował się z hejterami przez siedem lat - przypomina politolog. Jego zdaniem powinien teraz został powołany okrągły stół polityków, w którym dyskutowaliby nad sposobami uspokojenia i ucywilizowania walki politycznej. Zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza Prof. Andrzej Piasecki uważa, że zamordowanie prezydenta Pawła Adamowicza można porównać z zabójstwem prezydenta Gabriela Narutowicza, do którego doszło w 1922 roku. - Przed obiema tragediami w kraju narastała atmosfera agresji i nienawiści, nagonki medialnej. Po śmierci Gabriela Narutowicza jeden z dziennikarzy napisał: "ciszej nad tą trumną". Teraz pewnie będą podobne apele - mówi prof. Andrzej Piasecki. Eligiusz Niewiadomski, który zastrzelił prezydenta Narutowicza w czasie otwarcia wystawy w warszawskiej Zachęcie, był sympatykiem ruchów nacjonalistycznych. Zabójstwo Narutowicza to był jednak wyjątek w historii Polski, która szczyci się brakiem królobójców. Sprawa Piekarskiego Nawet w najdawniejszej historii Polski nie było przypadków zamachu na władze państwowe lub lokalne. Wyjątkiem jest sprawa Michała Piekarskiego, który zaatakował Zygmunta III Wazę. Piekarski, osoba chora psychicznie, na wieść o zamordowaniu króla Francji Henryka IV postanowił zabić Zygmunta III. Został jednak powstrzymany przez świtę królewską, a król odniósł powierzchowne obrażenia. Piekarski był potem torturowany i do tej pory zachowało się powiedzenie "plecie jak Piekarski na mękach". W niedzielę wieczorem 27-letni Stefan W. podczas finału WOŚP w Gdańsku wtargnął na scenę i kilkakrotnie ugodził nożem prezydenta Adamowicza. Zamachowca zatrzymano na scenie. Samorządowiec przeszedł pięciogodzinną operację. Lekarze informowali, że jego urazy "były bardzo ciężkie", wymieniali "poważną ranę serca, ranę przepony i rany narządów wewnątrz jamy brzusznej". W poniedziałek krótko przed godz. 15 Centrum poinformowało, że prezydent Adamowicz zmarł. W poniedziałek prokuratura postawiła Stefanowi W. zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten zagrożony jest karą co najmniej 12 lat więzienia.