Bombę niemal tuż pod nogami Hitlera podłożył szef sztabu armii rezerwowej, pułkownik Claus Schenk von Stauffenberg, w którego w filmie wcielił się Tom Cruise. Tak się złożyło, że na terytorium dzisiejszej Polski leżą nie tylko ruiny "Wilczego Szańca", ale mający również związek z zamachem były hitlerowski obóz koncentracyjny Stutthof w Sztutowie u nasady Mierzei Wiślanej. Chociaż Stutthof nie był pierwszym (tu w grę wchodzi Sonnenburg, czyli leżący niedaleko Kostrzyna nad Odrą Słońsk), ale za to najdłużej funkcjonującym hitlerowskim obozem koncentracyjnym na obecnych ziemiach polskich. Działał od drugiego do ostatniego dnia II wojny światowej w Europie, w sumie 2077 dni. Wśród więźniów tego obozu była specjalna kategoria, w nazistowskiej nomenklaturze określana jako Sippenhäftlinge. W Stutthofie pojawili się oni w sierpniu 1944 roku. Ale zanim do tego doszło "Wilczym Szańcem" - mazurską Kwaterą Główną Führera - wstrząsnęła potężna eksplozja? Zamach w "Wilczym Szańcu" W sierpniu 1944 roku cała wschodnia część Generalnego Gubernatorstwa została opanowana przez Armię Czerwoną, a w Warszawie trwało Powstanie. W niewielu zatem kinach, dostępnych dla Polaków, widzowie mogli obejrzeć (pomijam fakt, czy chcieli?) "Tygodnik Dźwiękowy Guberni Generalnej", polskojęzyczną wersję hitlerowskiej kroniki filmowej. W jednym z wydań sierpniowych "Tygodnika" pokazano zdjęcia filmowe z "Wilczego Szańca", wykonane 20 lipca tuż po zamachu na życie Hitlera. Zdjęciom baraku zniszczonego eksplozją bomby, podłożonej przez płk. Stauffenberga, towarzyszy komentarz czytany przez lektora toporną polszczyzną: "Oto miejsce zamachu wykonanego 20 lipca na Führera i sztab niemieckiej komendy wojskowej przez grupę niesumiennych (tu w znaczeniu pozbawionych sumienia - przyp. L. A.) oficerów". Jak wiemy z historii, Hitler wyszedł z zamachu jedynie lekko ranny, a akcja "Walkiria" zakończyła się fiaskiem zanim na dobre ją rozpoczęto. Spiskowcy nie wykorzystali odpowiedniego momentu dla aresztowania przywódców partii nazistowskiej i opanowania ważnych obiektów państwowych. Nie przerwano nawet łączności Kwatery Głównej Führera ze światem zewnętrznym. Ponadto wielu oficerów nie dotrzymało swojego zobowiązania poparcia zamachu, a niektóre działania, podjęte zgodnie z opracowanym planem, okazały się spóźnione i mało skuteczne. Paraliżującą jakiekolwiek działania okazała się przede wszystkim wiadomość, że Hitler przeżył zamach. W Berlinie do wieczora 20 lipca wierne Führerowi oddziały Wehrmachtu i SS stłumiły spisek, a na dziedzińcu kompleksu budynków byłego Ministerstwa Wojny przy Bendlerstrasse rozstrzelano wykonawcę zamachu, płk. Stauffenberga, jego adiutanta ppor. Wernera von Haeftena i dwóch innych spiskowców: gen. Friedricha Olbrichta i płk. Alberta Mertza von Quinrheima. Niedoszłemu prezydentowi Rzeszy, gen. Ludwigowi Beckowi, "pozwolono" popełnić samobójstwo. W następnych dniach w ręce gestapo wpadło wielu spiskowców - wojskowych i cywilów - członków antyhitlerowskiego ruchu oporu. Aresztowano też najbliższe rodziny głównych uczestników spisku przeciwko Hitlerowi. Ich żony, dzieci, rodzeństwo, rodziców i teściów nie można było jednak postawić przed Trybunałem Ludowym, chociaż Hitler zaprzysiągł im zemstę. Wobec nich zastosowano więc zasadę Sippenhaft, czyli odpowiedzialności rodzinnej. Trafili do obozów koncentracyjnych. Wizyta Himmlera Hitlerowski obóz Stutthof koło dzisiejszej wioski Sztutowo był miejscem kaźni nie tylko tysięcy Polaków z Pomorza Gdańskiego i Prus Wschodnich, ale także z innych regionów okupowanego kraju oraz Żydów i ludzi kilkunastu narodowości z prawie całej Europy. Przez pierwsze dwa lata Stutthof funkcjonował na statusie "wychowawczego obozu specjalnego dla jeńców cywilnych" i podlegał wyższemu dowódcy SS i policji na okręg Danzig-Westpreussen (Gdańsk-Prusy Zachodnie) Richardowi Hildebrandtowi. Formalnie nie był zatem obozem koncentracyjnym, o co w Berlinie zabiegał namiestnik Rzeszy w prowincji Gdańsk-Prusy Zachodnie i gdański gauleiter NSDAP Albert Forster. Aż wreszcie 23.XI.1941 r., w Stutthofie na ulicy, która dzisiaj nazywa się Muzealna, zatrzymała się opancerzona limuzyna z numerem rejestracyjnym SS-1. Na inspekcję obozu przyjechał sam Reichsführer SS i szef policji niemieckiej Heinrich Himmler. Jego wizyta przyniosła oczekiwany przez Forstera rezultat. 19 grudnia tegoż roku Himmler wysłał pismo do Obergruppenführera SS Oswalda Pohla, któremu podlegały obozy koncentracyjne, zawiadamiając go oficjalnie o przejęciu obozu Stutthof, co m.in. oznaczało jego systematyczną rozbudowę. Z zachowanych dokumentów Inspektoratu Obozów Koncentracyjnych w Oranienburgu wynika, że KL Stutthof został przez tenże inspektorat formalnie przejęty 7.I.1942 roku, a trzy tygodnie później zaliczony do obozów koncentracyjnych I stopnia. W lipcu 1944 roku w północno-zachodniej części obozu Stutthof w błyskawicznym tempie zbudowano Sonderlager (obóz specjalny), składający się z trzech jednakowych baraków i baraku gospodarczego. Całość otoczono drutem kolczastym pod wysokim napięciem i dodatkowo murem ceglanym o wysokości 4 m. Nikt z zewnątrz, także z samego obozu, nie miał prawa zobaczyć, kogo więziono w obozie specjalnym. Wprawdzie budowa rozpoczęła się na początku lipca, a nie po 20 tegoż miesiąca, czyli dniu zamachu na Hitlera, to jednak po ukończeniu tej inwestycji władze nazistowskie zdecydowały wysłać do Stutthofu rodziny ludzi, którzy odważyli się podnieść rękę na wodza Wielkoniemieckiej Rzeszy. Zwłaszcza rodzinę pułkownika Stauffenberga. Odpowiedzialność rodzinna Tajemnicę obozu specjalnego zdradził podczas procesu przed Sądem Okręgowym w Gdańsku w październiku 1947 roku Oberscharführer SS Ewald Foth, jeden z członków załogi KL Stutthof. To on powiedział, że wśród więzionych w tym obozie były m.in. rodziny Stauffenbergów i Goerdelerów. W tym miejscu przypomnę, że były nadburmistrz Lipska Carl Goerdeler po zabiciu Hitlera miał objąć urząd kanclerza Rzeszy. Więźniowie ci - mówił Foth - byli ściśle izolowani, ale wobec nich nie stosowano szykan obozowych. Żywność dostarczano im z kuchni esesmańskiej, gazety i książki z biblioteki komendantury obozu. Ponadto nie byli zmuszani do pracy. W innym procesie członków esesmańskiej załogi KL Stutthof informacje Fotha potwierdził Mikołaj Klawan (wbrew widniejącej w zachowanych dokumentach pisowni jego imienia, nie był to Polak), blockführer w obozie specjalnym. W tym specjalnym zakątku Stutthofu na przełomie lat 1944-45 przebywało około 20 osób więzionych na zasadzie "odpowiedzialności rodzinnej". Wynika to z zachowanego meldunku o stanie liczebnym KL Stutthof z 24.I.1945 roku. Tegoż dnia w obozie specjalnym więziono w sumie 160 mężczyzn i 14 kobiet, przeważnie Niemców. Rodziny spiskowców z antyhitlerowskiego ruchu oporu były zatem w zdecydowanej mniejszości. Hrabina Nina, wdowa po płk. Stauffenbergu, więziona była gdzie indziej. Zmieniono jej nazwisko na Schank, co stanowiło część planu nazistów wymazania nazwiska Stauffenberg. Jej synowie otrzymali nazwisko Meister. Po wojnie hrabina Nina opowiadała, że hitlerowcy nie znęcali się nad nią fizycznie. Otrzymywała specjalne racje żywnościowe, ponieważ była w ciąży (córkę Konstancję urodziła w styczniu 1945 roku we Frankfurcie nad Odrą), zezwalano jej też na cotygodniową kąpiel. Więziona w Stutthofie jej i męża rodzina po wojnie potwierdziła słowa Fotha. Nie traktowano ich źle. Przez jakiś czas przebywał z nimi młodszy brat Goerdelera - Fritz. Studiował medycynę, a więc mógł być użyteczny, choć w obozie brakowało lekarstw. Z tego zapewne powodu, ale również ze względu na wiek, stres i wyjątkowo srogą zimę, gdy w styczniu 1945 roku na Mierzei Wiślanej temperatura spadła grubo poniżej minus 20 stopni Celsjusza, pobytu w Stutthofie nie przeżyła Freiin von Lerchenfeld - matka Niny von Stauffenberg. Zmarła na krótko przed ewakuacją grupy więźniów specjalnych do centralnych Niemiec. 23.I.1945 roku czołgi radzieckie wtargnęły do Elbinga (Elbląga), po kilku godzinach docierając nad zamarznięty Zalew Wiślany. Tylko on dzielił Rosjan od KL Stutthof. W tych też dniach zarządzono ewakuację obozu. W pierwszej kolejności wywieziono właśnie więźniów specjalnych. A sam obóz, z którego 30 kwietnia uciekła jego esesmańska załoga, wyzwolili czerwonoarmiści dopiero 10.V.1945 roku, a więc już po bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy. Wolności doczekało się niespełna 200 żywych szkieletów? Baraki obozu specjalnego w KL Stutthof nie przetrwały do czasów dzisiejszych.