W Areszcie Śledczym przebywa 187 osadzonych. Część z nich to aresztowani, wobec których toczy się postępowanie karne. Ci nie mogą mieć kontaktu ze światem poza murem. Inaczej jest z blisko 50 osobami, które odsiadują tam wyrok jak w więzieniu. Znaczna ich część trafiła za kratki za wielokrotną jazdę pod wpływem alkoholu, inni mają na koncie niewielkie wyroki za drobne przestępstwa. To właśnie ta grupa więźniów jest rozchwytywana na miejscowym rynku pracy. Mają dwie możliwości: pracę społeczną na rzecz miasta, czy różnych instytucji społecznych lub praca zarobkowa w prywatnych firmach. Od początku tego roku do końca października społecznie przepracowali prawie 40 tysięcy godzin, tak więc ich praca była warta co najmniej 194 tysiące złotych. Osadzeni chętnie przyjmowani są też odpłatnie przez różne firmy. Wtedy zarabiają około 800 zł miesięcznie. Pracodawcy ustawiają się po nich w kolejce. Tymczasem, kiedy byli na wolności, wielu z nich było bezrobotnymi. Korzyści z pracy mają wiele. Przede wszystkim możliwość wyjścia za mur i zabicia wolnego czasu. Ci, którzy zarabiają i mogą dzięki temu kupować w kantynie różne rzeczy, podnoszą swoją pozycję wśród więźniów. Osadzeni idą sami do pracy lub są dowożeni. Nikt ich nie pilnuje. - Są tak wyselekcjonowani, z takimi wyrokami, abyśmy mieli maksymalny komfort psychiczny, że nie uciekną - mówi dyrektor aresztu.